Baraniec

Baraniec

czwartek, 18 marca 2010

wiosenne porządki inaczej...

Nadciąga wiosenne tsunami, z chęcią ogarnięcia domu po zimie, z przedświątecznym zawirowaniem i niestety z otępieniem, które nazywamy przesileniem. Tak jak wkroczenie w nowy rok sprzyja planowaniu, mającym wnieść jakiś powiew zmian w życiu, tak i wiosna jest ku temu dobrym momentem. Co prawda nauczona przez lata, już dawno odpuściłam sobie czynienie jakichkolwiek postanowień, nie mniej jednak idzie wiosna, może to i pora na mały remanent.
Nie mam na szczęście ambitnych zapędów w kierunku natychmiastowego sięgnięcia po szmatę i rzucania się w wir mycia okien, wygrzebywania spod mebli zadomowionych „kurzokotów”, wyjmowania z szafek szkła i poddawania go obróbce wodnej, tylko po to by ujrzeć na ich gładkiej powierzchni lśniący blask. Ten czas wolałbym wykorzystać na robienie porządków w swoim życiu aby jeszcze bardziej się nim cieszyć.
Zakwitła więc niczym wiosenny pączek potrzeba małej metamorfozy, narzucenia sobie samodyscypliny. A jako, że żyję pod jednym dachem w parze, wiele dałabym aby ten wysiłek podjąć wspólnie. Przede wszystkim odnaleźć uśmiech i zrzucić w moich relacjach damsko-męskich płaszcz zrzędliwej baby. Odwiesić gdzieś na bok pretensje, pewnie mocno wygórowane oczekiwania często bez szans na realizację.
Bo tak to już z nami kobietami jest, żyjemy z mężczyzną, często snując wyobrażenia o tym jak by to mogło być jeszcze cudowniej. Zapominamy przy tym, co tak naprawdę sprawiło, że w tym wielkim maglu odnaleźliśmy się kiedyś i postanowiliśmy żyć razem. Oczekujemy więcej i więcej, oczekujemy totalnej wszechstronności począwszy od szacunku, miłości okazywanej w czułych, ciepłych gestach, potrzebujemy pomocy w kuchni przy obieraniu jarzyn na zupę, wkręceniu śrubki w rozklekotaną patelnię, supermena w sypialni i cudownie by jeszcze było gdyby tak nasz luby zajął się dzieckiem gdy mamy ochotę w spokoju poczytać, popijając z wolna popołudniową kawę.
I tak rosną te oczekiwania, rodząc proporcjonalnie malutkie, małe, większe rozczarowania. A jak już coś nie tak w tej całej układance, uruchamiamy system roszczeń, że to niby my tylko z tymi siatami biegamy, że z pracy wracamy w biegu aby jeszcze dziecko odebrać ze szkoły i aby jeszcze było mało trzeba obiad od a do z ugotować - ba, wcześniej wykoncypować co by to ewentualnie mogło być. Już o innych przyjemnościach jak choćby góra prasowania czy siedzenie nad lekcjami z pociechą, nie wspomnę.
A że to wszystko na tej naszej głowie więc nie wytrzymujemy w końcu i wylewamy cały swój lament, często nie w takiej formie jaką jest w stanie przyswoić nasza połowa.
Może trzeba się jednak w porę ugryźć w język, policzyć dwadzieścia baranów i uznać, że tak źle chyba nie jest, że ma się odpowiedzialnego, czułego, troskliwego partnera, który i zupę ugotuje jak trzeba, odprowadzi dziecko do szkoły, zajmie się nim podczas gdy my kobiety akurat mamy wizję babskiego wypadu na piwo i pogaduchy, który wysprząta mieszkanie i pojedzie zrobić zakupy do znienawidzonego hipermarketu. Cóż, że to my kobiety od lat inicjujemy większość atrakcji w postaci wspólnych wyjazdów, romantycznych wieczorów, wypadów do kina czy teatru to już pewnie tak zostanie i trzeba się z tym pogodzić.
Myślę więc, że ta wiosna będzie czasem na przemyślenie paru spraw, od których zależy nasza „doskonałość”, że narzekanie zdecydowanie należy uznać jako całkowicie niepotrzebną stratę czasu i zamienić je na pytania
momentami oczekujące na zaskakujące odpowiedzi.
Zapowiada się niezwykle imponująca w różne wydarzenia wiosna, więc tym bardziej trzeba się zabrać za „domowe porządki”. ;-))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz