Baraniec

Baraniec

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

o sole mio! Neapolu witaj!

Sącząc włoskie, czerwone wino w pochmurne, niedzielne popołudnie wspominam nasz przylot do Neapolu.
Neapol, nasze marzenie, którego realizacja rozpoczęła się ot tak … Jak zwykle Kinga wyszperała tani lot, krótko nas o tym poinformowała, po czy czym po "bezceremonialnych" ustaleniach zakup biletów stał się faktem ;-). Potem szukanie apartamentu dla sześciu bab, najlepiej w centrum, aby nie wracać po nocach podejrzanymi ulicami... I nie wiedzieć kiedy nasz pomysł wszedł w fazę realizacji.
I oto 11 kwietnia wyjeżdżamy z zimnego, pochmurnego  Krakowa na katowickie lotnisko. Wszystko sprawnie i zgodnie z planem do chwili kiedy nadgorliwy celnik zaczął grzebać w Kasi  kosmetykach, bezlitośnie wyrzucając ich nadmiar do kosza.
Z Pyrzowic wylatujemy z lekkim opóźnieniem i w Neapolu meldujemy się około godziny 13. No i nie ma to jak piękna włoska pogoda słońce, rześki wiatr. 
Parking przy lotnisku w Pyrzowicach
kawka na lotnisku w Pyrzowicach
teleportacja z pochmurnej Polski do słonecznego Neapolu
neapolitańskie lotnisko
kurtki zdjąć - Neapolu witaj!
Z lotniska do centrum (okolice portu) kursują autobusy ALIBUS – przejazd o tej porze zajmuje około 40 minut. Zakupiony bilet jest ważny 90 minut i upoważnia do korzystania z metra, koszt to 3 Euro (u kierowcy 4). Nieco zagubione przechodzimy przez znajdujące się obecnie w totalnym remoncie otoczenie Castel Nuovo, skąd kierujemy się do stacji metra przy Piazza Municipio
okolice portu w Neapolu - Castel Nuovo i Fontanna del Nettuno
Jakież jest nasze zaskoczenie na stacji metra przy Via Toledo, przy której mamy mieszkać. Jej nowoczesna, wysmakowana forma tonie we wszystkim możliwych odcieniach błękitu.  Stąd do naszego apartamentu przy Via Roberto Bracco jest zaledwie parę minut. 
zjawiskowa, błękitna stacja metra Toledo

W mieszkaniu szybko opłacamy należność, przebieramy się i nieco już głodne ruszamy w miasto. Kierujemy się Via Toledo w stronę portu, zupełnie przez przypadek trafiając na niezwykłe miejsce a mianowicie Galleria Umberto. To osłonięty szklanym dachem, rozmieszczony w kształcie krzyża pasaż handlowy, pochodzący jeszcze z końca XIX w. Niegdyś będący miejscem spotkań miejskiej inteligencji dziś nieco utracił swoją świetność, o czym przekonujemy się późnym wieczorem.   
nasz apartament
widok z dziewiątego piętra na dziedziniec
widok na ulicę
na podbój Neapolu
Stojąc w centralnej części obiektu na mozaikowej posadzce z kręgiem znaków zodiakalnych, zadzierając wysoko głowę podziwiamy ogromną szklaną kopułę. Tu decydujemy się na pierwszy posiłek i siadamy w jednej z restauracyjek.
Tradycyjnie zamawiamy lekkie przystawki i typowe włoskie dania; w tym makarony, risotto, sałatki. Do tego wino i na deser obowiązkowo kawa. 
Galleria Umberto przy Via Toledo
wreszcie włoski obiad ;-)
dominowały włoskie makarony - spaghetti z owocami morza, wyglądające jak fasolka gnocchi w sosie pomidorowym (neapolitańskie), sałatka z prawdziwą włoską mozzarellą i kawa, wino...
serie portretów ze znakami zodiakalnymi prosto z posadzki w Galleria Umberto

W doskonałych nastrojach opuszczamy Galerię, kierując się Via Toledo w przeciwną stronę. Naszym pierwszym celem jest Muzeum Sansevero. Nieco intuicyjnie mijamy kolejne place Piazza del Gesù Nuovo i Piazza San Domenico Maggiore, których centralną częścią są wysokie, strzeliste iglice. Szczególnie ta na pierwszym z placów jest warta obejrzenia jako przykład ostentacji neapolitańskiej, pełna kunsztownych ozdób wykorzystywanych podczas procesji. 
Do Muzeum docieramy tuż przed 18, dosłownie w ostatniej chwili przez jego zamknięciem. Capella Sansevero powstała w 1590 r. jako prywatne mauzoleum rodu de Sangre. Szczególnie barwną postacią związaną z tym miejscem był don Raimundo de Sangre, którego działalność zahaczała również o okultyzm i alchemię. To on wynajął znakomitych artystów, którzy udekorowali kaplicę. Do największych dzieł niewątpliwie należy rzeźba leżącego w centralnej części Chrystusa pokrytego całunem - dzieło Sanmartina z 1753 r. 
Z głównej nawy schodzimy w dół, gdzie z kolei znajdują się dwa szkielety ludzkie ze spreparowanymi naczyniami krwionośnymi i narządami - obiekt szczególnego zainteresowania naszych "konowałek"
Ze względu na późną porę rezygnujemy już tego dnia ze zwiedzenia Kościoła di Santa Chiara - szkoda.
Via Toledo w stronę Piazza Dante
zjawiskowe, ustępne miejsce przy Piazza del Gesu Nuovo
Piazza del Gesu Nuovo
Piaza san Domenico Maggiore - w pobliżu Muzeum Sansevero
Via del Sole kierujemy się w stronę Muzeum Archeologicznego, skąd nieco zagubione wracamy na Piazza Dante.
Co ciekawe Via del Sole to taki odpowiednik krakowskiej ulicy Kopernika z kompleksem klinik uniwersyteckich; mijamy więc kliniki neurologii, pediatrii ortopedii...
Piazza Luigi Miraglia przy Via del Sole
Via del Sole - taka nasza ulica Kopernika ;-)

kończąca się "ślepo" Via del Sole
maleńką, nieco "trąconą zębem czasu" uliczką docieramy do Via San Maria di Costantinopoli
okolice Muzeum Archeologicznego
Otoczenie Piazza Dante a konkretnie uliczki prowadzące do stacji Montesanto wprowadzają nas w zupełnie inny klimat miasta. Więcej tu śmieci, wokół panuje też większy chaos, luz. Jest jeszcze dość wczesna pora, towarzyszy nam więc gwar ulic, przejeżdżających i ciągle trąbiących motocykli i samochodów. Co ciekawe panuje tu dość liberalne podejście do przewożenia dzieci – niektóre sadzane są na motocyklach z przodu przed prowadzącym, bez kasku, bez zabezpieczania...
Piazza Dante
urocze zakamarki w drodze na stację Montesanto

Okolica kościoła di Santa Maria di Montesa oblegana jest przez handlujących, najczęściej arabskiego pochodzenia. Na wspomnianej już stacji Montesanto kupujemy bilet i wjeżdżamy na wzgórze, skąd mamy nadzieję zobaczyć Neapol. 
okolice kościoła di Santa Maria di Montesa
widoczne wzgórze z Castel Sant'Elmo
kolejką naziemną ze stacji Montesanto
Z górnej stacji trzeba jeszcze kawałek podejść, nie ukrywam że oznakowanie jest nie najlepsze, i w wiadome miejsce dociera się nieco intuicyjnie. Jakże różni się ta okolica od tej, którą opuściliśmy jeszcze parę minut wcześniej. Panuje tu cisza, spokój i jest… wyjątkowo czysto. A spod murów Castel Sant'Elmo „łał” - rozpościera się fantastyczna panorama miasta. Przychodzimy właściwie w ostatniej chwili, łapiąc jeszcze bardzo późne popołudniowe światło, które gaśnie z każdą minutą.
okolice Castel Sant'Elmo
no i zapierający widok na Neapol i dominujący masyw Wezuwiusza


W pobliskim lokalu na lekką rozgrzewkę zamawiamy koniak. Czy ktoś kiedyś pił koniak z plastikowego kubeczka? Dla nas to też było zaskoczenie ale ten właśnie koniak, nie dość że rozgrzał nas nieco, to jeszcze dodatkowo poprawił nastrój. 
aby ten moment przeżyć "elegancko", sięgnęłyśmy po elegancki trunek w pobliskim lokalu - czy ktoś pił koniak z plastikowego kubeczka? ;-))) My mamy to za sobą ;-)



Rozbawione spędzamy pod zamkiem jeszcze trochę czasu, po czym zjeżdżamy tą samą kolejką w dół. I znów powrót na Piazza Danton znanymi, już nieco wyciszonymi uliczkami. Stąd decydujemy się jeszcze przejść dalej aby zobaczyć port.
no i powrót na niziny ;-)
Kontynuujemy nasz przemarsz główną arterią, powtarzając go niczym mantrę. Ulica wciąż jeszcze tętni życiem, które skupia się teraz głównie wokół restauracyjek, barów czy kawiarni.
inaczej ogląda się Neapol nocą ;-))

Do portu docieramy głodne i zmęczone - padnięte właściwie. A ponieważ widok na neapolitański port nocą jest przereklamowany (chyba, że z innej strony jest lepszy) wracamy do napotkanej przy Piazza Municipio tawerny, w której oddajemy się kulinarnym rozkoszom - znów typowo włoskim daniom z nutką nadmorskich smaków.
doszłyśmy do Castel Nuovo i fotntanny del Nettuno ;-))... ba nawet do portu doszłyśmy ;-)
a potem znów było włoskie jedzenie ;-)

z finiszem w postaci limoncello ;-))
Wracając zaglądamy zupełnie przypadkiem do Galleria Umberto, która jeszcze kilka godzin temu, w ciągu dnia wyglądała zupełnie inaczej. Teraz w białym świetle lamp centralna część zawładnięta jest przez młodych chłopaków, którzy oddają się z pasją grze w piłkę nożną. Tuż pod ścianami części budynków bezdomni rozkładają swoje legowiska.
wracając przeszłyśmy przez zupełnie inną o tej porze Galerię Umberto

Opustoszałą już o tej porze Via Toledo (jest około północy) docieramy do naszego domu. 
O czym można marzyć o tej porze, mając w głowie kolaż tylu wrażeń?

mina Kingi i Anity mówi wszystko ;-)))