Baraniec

Baraniec

sobota, 22 października 2011

Rejon Doliny Jałowieckiej - panoramy

Babki - panorama 180st.  
Babki - panorama 180st.  (na stronę południową)

Przełęcz Przedwrocie - panorama 180st.  

Siwy Wierch - panorama 180st.  

Siwy Wierch - panorama 180st. (na południową stronę) 

Nominacja doktorska -18 października 2011r.



No i zamknęłam uroczyście pewien etap w swoim życiu. Wrażenia, emocje i wzruszenie  nie do opisania...











Zimowo w rejonie Doliny Jałowieckiej c.d.

Po naszej ostatniej wyprawie w Tatry, snuliśmy już kolejne plany na godne zamknięcie sezonu. Miały być Rysy od słowackiej strony i pewnie tak by się stało, gdyby nie nagły atak zimy w górach. W najwyższych partiach spadło w ciągu paru dni kilkadziesiąt cm śniegu, co skutecznie ograniczyło możliwość wyjścia w wysokie partie. Obserwowaliśmy do samego końca prognozy, które nieubłaganie wskazywały na temperatury poniżej zera, co już w ogóle nie dawało szans na szalone eskapady. Zastanawialiśmy się nawet czy nie zrezygnować z alternatywnych Tatr Zachodnich na rzecz Doliny Gąsienicowej ale ostatecznie decyzja zapadła – jedziemy do Jalovca, skąd robimy pętlę z Siwym Wierchem w roli głównej. Jeszcze w piątek wieczorem, jadąc do naszych przyjaciół do Cianowic nie wierzymy, że następnego dnia według prognoz ma być słoneczna aura. Niebo zasnute jest grubą warstwą niskich chmur i momentami nawet pokapuje ;-(. O dziwo około 22 się wypogadza i poranek, czyli piąta z minutami, wita nas absolutną przejrzystością powietrza i wspaniałym widokiem na usiane gwiazdami niebo. Wyjeżdżamy z małym opóźnieniem, co przy uwzględnieniu długiej, 3-godzinnej podróży nie daje szans na wczesne wyjście na szlak. 
Już w okolicy Rabki mamy ogląd sytuacji, podziwiając panoramę Tatr w pełnej krasie. Niesamowity widok oferuje nam Babia Góra, której szczyt skąpany w porannym słońcu wygląda jak stożek wulkaniczny. Jednakże temperatura na zewnątrz (całe -6 stopni) skutecznie zniechęca do wyjścia choćby na chwilę z zagrzanego samochodu. Nie ma więc fotopamiątki z tego przecudnego zjawiska – a szkoda.
Na miejsce, czyli do Jalovca docieramy dopiero przed 9 i od razu z Wapiennego Bobrownika ruszamy na szlak. Pogoda przepiękna, widoki gwarantowane. 
Krótka przerwa w miejscu połączenia szlaków zielonego z niebieskim (około 30 min. od początku szlaku)
pierwszy punkt widokowy na południową stronę (Niżnie Tatry)
pierwszy punkt widokowy na południową stronę (Niżnie Tatry) - jak na Sokolicy w Pieninach ;-)

Podążamy niebieskim szlakiem od razu stromo wspinając się do góry. Po około półgodzinnym marszu dochodzimy do miejsca, skąd otwiera się przepiękny widok na południową stronę z Niżnymi Tatrami. Gdzieniegdzie sterczą wapienne skałki a krajobraz do złudzenia przypomina Pieniny. Zatrzymujemy się chwilę w miejscu widokowym i podziwiamy urokliwy Liptów. 
na szlaku 
rozwidlenie szlaków  - my idziemy w górę na Babki

Nieco dalej na rozstaju przy wiacie podejmujemy ostateczną decyzję co do dalszej wycieczki. Uwzględniając fantastyczną pogodę wybieramy wariant przez Babki. Alternatywnie krótszy szlak omija ten szczyt i przez Polanę Czerwieniec dochodzi do grani na Przełęczy Przedwrocie. My z góry zakładamy, że idąc na Siwy Wierch schodzić będziemy przez Przełęcz Palenica i Doliny Bobrowiecką oraz Jałowiecką. 
wejście na polanę pod Babkami 
wejście na polanę pod Babkami 
pierwsza panorama na Tatry Zachodnie (od lewej Pachoł i Banówka)
Z wspomnianego rozstaju czeka nas mozolna wspinaczka do góry. Szybko dochodzimy jednak do ogromnej polany, skąd wyłaniają się ośnieżone wierzchołki Salatynu, Pachoła i Banówki. Idziemy dalej stromo do góry, omijając ścieżkę, która pod wpływem słońca staje się błotnistą breją i nietrudno o poślizg. To mozolne podejście rekompensują wspaniałe widoki i wszechogarniająca przestrzeń. Biel ośnieżonych wierzchołków wspaniale kontrastuje z soczystym błękitem nieba. Na szczyt Babek (1556m n.p.m.) docieramy dość szybko. Panorama zapiera dech. Dech zapiera również lodowaty wiatr, który szybko nas wychładza. Nie zabawiamy więc na szczycie długo. Po kilku łykach gorącej herbaty idziemy dalej. 
Babka na Babkach ;-)
familijnie na Babkach ;-)

Zapowiedź dalszej wędrówki jest smakowita. Widać już Ostrą. Szlak trawersujący grań jest bardzo przyjemny, cichnie też wiatr, który tak skutecznie wygonił nas z Babek. Omijając szczyt Kopy wchodzimy powoli w strefę śniegu. I tak w wyśmienitych nastrojach docieramy na Przełęcz Przedwrocie. 
na szlaku z Babek (w tle po lewej najwyższy szczyt - Ostra, po prawej ośnieżona grań Salatyna)
Babki z drugiej strony szlaku
Tatry Zachodnie ze szlaku
jeszcze raz widok na Babki
Przetrawersowana Kopa 

Znany nam już od kilkudziesięciu minut widok na zdobyte w zeszłym roku szczyty, wzbogaca nieśmiało wyłaniający się wierzchołek Barańca, który zaliczyliśmy niecałe dwa miesiące temu. Patrząc na zachód podziwiamy piękne widoki na Małą i Wielką Fatrę. Szczyt Ostrej wydaje się taki bliski a zza niego wyłania się cel naszej wyprawy - Siwy Wierch.    
Piotruś na Przełęczy Przedwrocie 
My na Przełęczy Przedwrocie 
Widok z Przełęczy Przedwrocie na Fatrę

Idziemy więc dalej. Jesteśmy w piętrze kosówki, którą bajkowo wręcz pokrywa zmrożony śnieg. Szlak biegnie lekkimi zakosami w górę i nie wiedzieć kiedy jesteśmy na Ostrej (1764 m.n.p.m). 
W drodze na Ostrą
;-)
Stąd schodzimy w dół i trawersujemy Małą Ostrą. Szlak w tym miejscu jest niezwykły i momentami przypomina klimaty z filmu Władca Pierścieni. Przed nami ostatnie podejście - na Siwy Wierch, stąd widzimy alternatywne podejście od strony Zuberca. Szlak ten bardzo różni się od naszego. Spory fragment wejściowy to spacer po skalnym lesie, wśród wielu ciekawych form. Czyżby pomysł na przyszłe lato? Niewykluczone. 
Przed Ostrą z ośnieżoną Wielką Kopą w tle 
Przed Ostrą, po lewej Siwy Wierch
urzekający trawers Małej Ostrej
Widok na Małą Ostrą i Ostrą spod Siwego Wierchu
W drodze na Siwy Wierch
Pod  Siwym Wierchem

Siwy Wiech (1805m n.p.m.) zdobywamy wbrew pozorom szybciej niż nam się wydaje. Podejście jest jednak dość strome i mozolne. Trzeba też uważać aby nie stracić równowagi na coraz grubszej pokrywie śniegu. Na szczycie robimy krótki postój i z lekkim niepokojem patrzymy na zegarek. Dochodzi 14 a przed nami jeszcze dojście na przełęcz i zejście w dół. Po raz pierwszy spotykam się z sytuacją, kiedy czasy podane na tabliczkach są tak mocno „wyśrubowane”. Zejście do Przełęczy Palenica ma planowo zająć 30 minut. Uważam, że nawet przy suchym podłożu jest to niemożliwe. Niezależnie od warunków jest stromo i trzeba bardzo uważać. Poza tym schodzimy w ekspozycji północnej więc i śnieg jest bardziej zmrożony i jest go więcej. Na nieco łagodniejszych fragmentach można nieco przyspieszyć, stosując klasyczny zjazd na butach lub po prostu na „czterech literach”. Są i fragmenty opatrzone łańcuchem. Błogosławimy więc grube rękawiczki, dzięki którym bezpiecznie i nie odmrażając rąk schodzimy w dół.
Jesteśmy na szczycie - Siwy Wierch
Jesteśmy na szczycie - Siwy Wierch
Na szczycie - Siwy Wierch

Po drodze mijamy kosówki, które wiatr, mróz i śnieg ubrał w niezwykłe formy. A przełęcz niby zbliża się a my idziemy, idziemy, idziemy... 
Na Palenicy meldujemy się punkt 15 - a zatem nie 30 minut zajmuje zejście ze szczytu a przynajmniej dwa razy więcej. Kolejne tablice informują nas, że dojście do samochodu zajmie nam jeszcze przynajmniej 3 godziny. Zastanawiamy się czy przy takiej ocenie czasów na szlaku rzeczywiście jesteśmy w stanie dojść przed zmrokiem. Przez głowę przechodzi myśl, że może lepiej było wrócić tą samą drogą do Przedwrocia i stamtąd zejść przez Polanę Czerwieniec. No ale trudno – przed nami 3 godziny zejścia dwoma dolinami. 
Górny fragment Doliny Bobrowieckiej jest dość szeroki i niezbyt męczący. Szczerze mówiąc już snułam obawy o zejście, podobne do tego z przedostatniej wycieczki, kiedy przez ponad godzinę walczyliśmy z mega stromizmami Doliny Jamnickiej. Tu na szczęście jest znacznie lepiej, powoli czuje się jednak znużenie, zwłaszcza w momencie kiedy osiągamy piętro lasu i robi się lekko ponuro. Dodać należy, że od przełęczy jesteśmy pionierami i przecieramy szlak, w pewnym momencie nawet go gubimy ;-))
Dolina nieco niżej jest dość głęboko wcięta, żegnamy się więc z przestrzeniami, jakich doświadczaliśmy na grani. 
Górne piętro Doliny Bobrowieckiej

Ponad półtorej godziny zajmuje dojście do rozwidlenia szlaków, gdzie Dolina Bobrowiecka łączy się z Doliną Głęboką w ciasną Dolinę Jałowiecką. Krótki odpoczynek i dalsze zejście. Po drodze mijamy fragmenty grzbietów mocno zniszczone przez lawiny. Końcowy odcinek pokonujemy z dobrym czasem, docierając do samochodu wraz ze zmierzchem. Podziwiamy jeszcze skąpane w czerwieniach zachodzącego słońca Niżnie Tatry.
Lawinisko spod Siwego Wierchu
Jeden z nielicznych jesiennych akcentów na szlaku 
I jeszcze Niżnie na Tatry w zachodzącym słońcu

Z parkingu wyjeżdżamy około 18.30.  
Piękny szlak... Już sobie wyobrażam krótszą jego wersję latem, kiedy na rozległych polanach pod Babkami można się wyłożyć na wygrzanej trawie i z Przełęczy Przedwrocie zejść na leżącą w dole, bardzo apetycznie wyglądającą z góry Polanę Czerwieniec. Ale to może kiedyś, kiedyś... Póki co w planach na przyszłe lato zaległa wycieczka na Rysy od słowackiej strony, Przełęcz Zawory, przejście przez Tatry Bielskie do Zielonego Stawu Kieżmarskiego czy powtórka Siwego Wierchu ale tym razem z Zuberca. No i obowiązkowo pozostałe fragmenty Orlej Perci. Co się z tego uda zrealizować? Zobaczymy...