Poranek przywitał nas mokro, bardzo mokro. Zjedliśmy śniadanie i podjęliśmy decyzję o rezygnacji ze spokojnego zwiedzania Hohnstein na rzecz wcześniejszego wyjazdu do Czech w celu zobaczenia Pravcickiej Bramy. Mijając kolejne miejscowości i niezwykle malownicze, nawet w tak niewyjściową pogodę rejony stwierdziliśmy, że Szwajcaria Saksońska wraz z czeską jej częścią musi się stać oddzielnym celem naszej eskapady i to przynajmniej na kilka dni.
Deszcz ciągle siąpił, co jednak nie zniechęciło nas do realizacji przynajmniej części naszych planów. Dojechaliśmy do Hrenska, skąd wyruszyliśmy szlakiem do rezerwatu z absolutnym hitem czyli Bramą Pravcicką i Sokolim Gniazdem. Od parkingu do bramy przejście zajmuje trochę ponad godzinę. Szlak należy raczej do spacerowych, zwłaszcza w pierwszej jego części. Po drodze mijamy interesujące formy skalne, zbudowane z piaskowców zaliczając przy okazji krótkie acz wyczerpujące wykłady Krzycha na temat pochodzenia tych skał i ich przekształcania. Na szczęście z nieba tylko siąpi.

W cenie wejściówki do tej części rezerwatu jest możliwość wejścia na różne platformy, skąd rozciągają się fantastyczne widoki. To cud chyba, mieliśmy wyjątkowe szczęście bo zaraz po podjęciu decyzji o odwrocie, niskie chmury całkowicie zasłoniły skały a deszcz rozpadał się na dobre. Nie było więc sensu w taką pogodę planować dalszych wycieczek do słynnego Bastei czy Kónigstein. Przejechaliśmy tylko z niemałym żalem wzdłuż Łaby, podziwiając te wspaniałe skalne cuda natury, obiecując sobie, że kiedyś tu na pewno wrócimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz