Baraniec

Baraniec

środa, 2 czerwca 2010

Węgry, moje ukochane Węgry, epizod I - Szentendre


Po 6 latach znów zagościłam na Węgrzech. Muszę przyznać, że mam słabość do tego kraju, że bardzo dobrze się tam czuję. Tym razem moje doskonałe samopoczucie dodatkowo potęgował fakt, że dane mi było zwiedzać poznane już przed laty miejsca w idealnym dla zwiedzania terminie, napawać się ciszą, spokojem i znośnymi temperaturami.
Jako pierwszy cel naszej turystycznej przebieżki wybraliśmy Szentendre (pol. Święty Andrzej, wym. Sentendre) – niezwykle urocze miasteczko, leżące u stóp budapesztańskich wzgórz w zakolu pięknego choć bynajmniej nie modrego Dunaju.  


Szentendre klimatem jaki się tam wyczuwa można śmiało porównać z naszym polskim Kazimierzem nad Wisłą. A wszystko to dzięki wąskim uliczkom, krętym zaułkom, nieregularnym placykom oraz kolorowym, przycupniętym domkom z gankami i przybudówkami, nierzadko zatopionym w gąszczu winorośli.
Historia tego miejsca jest stara jak świat i sięga czasów I w. p.n.e. kiedy stacjonowali tam Rzymianie. Do dziś zresztą parę kilometrów dalej w kierunku Budapesztu (dzielnica Romai) można obejrzeć zachowane fragmenty ruin z tego okresu.
Współczesne Szentendre to oaza artystów - tych przez duże A i tych pseudo… W mieście działa ponad sto pracowni plastycznych, kilkanaście muzeów oraz galerii autorskich. Swoje pracownie znaleźli tu najwybitniejsi malarze i rzeźbiarze węgierscy.



Dzięki swojej niesamowitej atmosferze miasteczko w ciągu roku zalewane jest przez rzesze turystów, tych którzy delektują się leniwą ciszą, unoszącą się nad kościelnymi wieżami i ceglastymi dachami domków ale także i tych, których pociąga gwar i feria kolorów miejscowych straganów. Sprzedający nie muszą zachęcać przechodniów do zakupu węgierskich pamiątek. Wokół aż roi się od wiszących paprykowych kiści, licznych tutejszych przetworów przygotowanych na bazie papryki, haftowanej odzieży, drewnianych zabawek. Nie brakuje również stoisk oferujących wina, nie tylko te lokalne ale z całego kraju – a jest w czym wybierać.



Zachęcam wszystkich odwiedzających Węgry a w szczególności Budapeszt do znalezienia przynajmniej dwóch, trzech godzin dla tej małej miejscowości, stanowiącej prawdziwą turystyczną perełkę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz