W ostatni łikend spotkaliśmy się z naszymi przyjaciółmi. Oprócz wspólnej degustacji przywiezionych z Węgier win /zacny Muszkacik i nie mniej zacny Szürkebarát/, tradycyjnie wspólnie przygotowaliśmy coś ciepłego na ząb. Tym razem postanowiliśmy przekonać się jaki będzie efekt eksperymentu pod hasłem "Kiedy dzieci rządzą w kuchni..."
A dzieci rządziły, że aż miło ;-))
Tak, tak - odpowiednio poinstruowane szalały na całego... Malwinka została specjalistką od robienia sosu do pizzy. Bez najmniejszych oporów śmiało doprawiała, mieszała. Nie wierzę, że nie pamięta co wrzucałyśmy do rondelka ;-))
Piotrek w tym czasie poczynał sobie nożem, krojąc oliwki i salami.
Na koniec każde z nich miało okazję powyżywać się przy tarce, przygotowując posypkę serową. Cóż, najciężej szło z parmezanem ale i temu "dziecka" podołały.
Gdy ciasto urosło, wspólnie je rozwałkowaliśmy, po czym zabawialiśmy się w jego dekorowanie.
Na koniec pachnąca, dymiąca prosto z piekarnika pizza. Niestety efektu końcowego nie uwieczniliśmy, wino skutecznie pobudziło apetyty i ... ech... mniamuśnie było ;-))
Poniżej krótka instrukcja jak zrobić coś z niczego czyli podstawa to drożdże, reszta sama się znajdzie ;-))
ciasto:
pół kostki drożdży /babuni czy coś w tym stylu/,
dwa trzy kubki mąki,
kubek mleka,
łyżka cukru,
sól,
kminek,
2 łyżki oliwy
pół kostki drożdży /babuni czy coś w tym stylu/,
dwa trzy kubki mąki,
kubek mleka,
łyżka cukru,
sól,
kminek,
2 łyżki oliwy
sos:
przecier pomidorowy,
czosnek,
pieprz,
sól,
przyprawa włoska
Mleko podgrzewam do letniej temperatury, część odlewam do kubeczka, w którym mieszam je z drożdżami i cukrem. Gdy drożdże się rozpuszczą wlewam roztwór do reszty mleka i mieszam. Odstawiam w ciepłe miejsce, przykrywam ściereczką. Po około 20 min. zaczyn drożdżowy jest gotowy. Wykładam więc stolnicę na blat i wsypuję mąkę, mieszając ją na bieżąco z zaczynem, dodaję 2 łyżki oliwy, sól, trochę kminku i wyrabiam. Szczerze mówiąc nie roztkliwiam się zbytnio nad kwestią wyrabiania ciasta na pizzę. Co innego babka drożdżowa lub inne słodkości. Wyrabiam ciasto tak na oko do 10 minut maksymalnie. Przykrywam ścierką i zostawiam do wyrośnięcia. W tym czasie robię sos. Mieszam w rondelku trochę przecieru pomidorowego i wody, dodaję sól, pieprz, przyprawę włoską do smaku, wyciskam do dwóch ząbków czosnku. Całość mieszam na wolnym ogniu do zagotowania.
Gdy ciasto wyrośnie wałkuję je i wykładam na wysmarowaną oliwą blachę. No i tu już co nam wyobraźnia dyktuje. Najpierw sos pomidorowy, może to być wariacja sosu Bolognese, wędliny np salami, trochę pomidorów suszonych w oliwie, mogą być pieczarki, oliwki i ser. Sera nigdy nie żałuję, robię wręcz całe bukiety smakowe, łącząc np. Lazur z mozarellą, zwykłym serem żółtym, serem wędzonym. Całość posypuję oregano i jazda do pieca /piekarnika/. Piekę w temp. 200 stopni przez 10-15 minut. No nie ukrywam pyszna domowa łatwizna.
Zauważyłam, że zupełnie inne ciasto /mimo tych samych proporcji i sposobu wykonania/wychodzi w zależności od wyboru programu pieczenia. Po upieczeniu na programie "pizza" ciasto jest cienkie, z wierzchu kruche w środku miękkie. Na zwykłym programie uzyskuje się efekt pizzy hut - ciasto bardziej wyrośnięte, pulchne, bez efektu chrupiącej skorupki.
Jak kto woli ;-))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz