Baraniec

Baraniec

piątek, 18 czerwca 2010

paryska włóczęga... dzień trzeci

Przed wejściem do kabaretu Moulin Rouge
Nasz kolejny dzień w Paryżu rozpoczęliśmy od porannego spaceru po Montmartrze. Dzielnica wolna jeszcze o tej porze od tłumów turystów zachwyca nie mniej niż późnym wieczorem. W słoneczny dzień można dodatkowo napawać oczy urokliwymi zaułkami, w których ciekawie układają się cienie.
Monmartre
Jest jeden minus przedpołudniowego zwiedzania Montmartru - tłoczy się tam o tej porze spora ilość samochodów dostawczych, przez co w węższych fragmentach ulic tworzą się autentyczne korki. Można jednak uciec w najbliższą uliczkę i na nowo rozpocząć uroczą wędrówkę. Miedzy 9 a 10 pojawiają się również miejscowi artyści, rozkładając sztalugi, podpory pod gotowe już dzieła. O tej porze zagęszcza się również liczba turystów. Atmosferę Place du Tertre postanowiliśmy poobserwować siadając przy stoliku jednej z kawiarenek i popijając smoliste espresso. 

W kawiarence na Montmartrze 
Zaraz potem zeszliśmy w kierunku bazyliki Sacre Coeur, skąd roztacza się rozległy widok na Paryż. Historia bazyliki sięga zaledwie 1870r. Ciekawe jest to, że doskonała biel budowli to efekt użycia kamienia z Chateau-Landon, który pod wpływem deszczu wydziela kalcyt bieląc mury. Owa biel najlepiej prezentuje się w piękny słoneczny dzień na tle błękitnego nieba. 
Spod bazyliki udaliśmy się w kierunku najbliższej stacji metra aby dostać się pod Trocadero i stamtąd zahaczyć o wieżę Eiffla. Docelowym planem tego dnia było zwiedzanie Muzeum Rodina, więc taki wariant był całkiem optymalny.
Z placu du Trocadero mijając Palais de Chaillot zeszliśmy w kierunku najbardziej kojarzonego z Paryżem obiektu a mianowicie wieży Eiffla. W tej okolicy należy wykazać szczególną cierpliwość i odporność na handlarzy figurek, tudzież tandetnych apaszek i Bóg wie czego jeszcze, co chwilę zaczepiających przechodzących turystów. Wieża wygląda imponująco zarówno ze wzgórza na którym wznosi się Palais de Chaillot, jak również u podstaw jej konstrukcji, kiedy z głową zadartą do góry można podziwiać skomplikowaną plątaninę żelaznego majstersztyku. Ta konstrukcja to kolejny przykład kontrowersyjnej myśli technicznej, która z czasem znalazła jednak uznanie i popularność.
Jeszcze kilka spojrzeń spod Ecole Militaire /Szkoły Wojskowej/ na ten imponujący obiekt i powoli znów zagłębiamy się w labiryncie uliczek dzielnicy Saint Germain. W rozkosznym parku Esplande des Invalides planujemy odpoczynek połączony z lunchem. To dość rozległy zielony obszar, zapewniający niezwykłe poczucie przestrzeni na ciągnących się szerokich trawnikach. Dla szukających cienia znajdą się zadrzewione pasy, gdzie można usiąść na ławce, pospacerować, czy spędzić czas w inny sposób. Dla nas idealnym rozwiązaniem było miejsce na trawie, skąd mogliśmy obserwować grupę mężczyzn grających w bule. To niezwykle popularna we Francji gra towarzyska. Odnieśliśmy wrażenie, że panowie wyszli właśnie z biura na godzinę przerwy. Trzeba przyznać, że większość parków czy ogrodów jest tak zaprojektowana aby uwzględnić możliwość rozerwania się w ten sposób. 
Zielone pola przed Pałacem Inwalidów
Gra w bule /petanka/- tradycyjna francuska gra towarzyska na Placu Inwalidów
A my w tym czasie magazynowaliśmy energię, leżąc leniwie na trawie, popijając korsykańskie wino, przegryzając pyszne sandwicze. W tak cudownych okolicznościach przyrody spędziliśmy chyba ponad godzinę. Dalsza włóczęga to spacer w kierunku Muzeum Rodina. Po drodze minęliśmy naszą rodzimą ambasadę, pod którą trwała jednoosobowa agitacja przedwyborcza - w czyim imieniu? No oczywiście Jarosława Kaczyńskiego.
O tym, że zbliżamy się do uznawanego przez niektórych najpiękniejszego muzeum w Paryżu świadczyły słupki, obklejone kolorowymi naklejkami z napisem „musee Rodin”. 
Dokładnie 10 lat temu miałam okazję zwiedzać ten obiekt. Wyszłam całkowicie oczarowana doskonałością dzieł mistrza. Obecnie obiekt muzeum nieco zmienił oprawę. Wchodzi się przez chyba niedawno postawiony budynek, w którym mieszczą się kasy, sklepik i tymczasowe ekspozycje. Dopiero stąd wychodzi się do tzw. starej części, czyli pięknego ogrodu i XVIIIw. rezydencji. Muzeum należy koniecznie zwiedzać w ciepły, słoneczny dzień, aby w pełni wykorzystać i cieszyć się jego urokiem. Można wtedy zaplanować dłuższe zwiedzanie, połączone z odpoczynkiem w ogrodzie, który jest niezwykłym atutem tego muzeum. Są w nim wyeksponowane wielkogabarytowe rzeźby, wśród nich słynny Myśliciel. Tak jak wspomniałam reszta dzieł mieści się w rezydencji pełniącej niegdyś funkcję żeńskiego klasztoru. Z ciekawostek - Rodin przyjął na krótko święcenia kapłańskie, czystość jednak nie była jego powołaniem. Mający skłonności do licznych romansów Rodin powrócił do rzeźbienia i życia dalekiego od stanu ascezy.
Muzeum Rodina - jedno z piękniejszych muzeów w Paryżu
Dorobek Rodina zgromadzony w muzeum budzi najwyższy podziw. To absolutny majstersztyk i najwyższej jakości talent. Niezależnie od tego czy dzieło powstało w brązie czy marmurze budzi jednakowy zachwyt. Trzeba przyznać, że rzeźbienie ciała kobiety Rodin opanował do perfekcji, oddając przy okazji nie tylko jego piękno ale i cały wachlarz emocji.
Wyczuwa się więc, patrząc na te rzeźby głęboki smutek, rozpacz, czułość czy pożądanie.
Na szczególną uwagę zasługują również dzieła Camille Claudel, jednej z licznych kochanek Rodina, niezwykle utalentowanej rzeźbiarki. Myślę, że gdyby urodziła się o 100 lat później, byłaby jedną z najbardziej uznanych artystek światowego formatu. Jej wspaniałe dzieła w niczym nie ustępują dziełom jej mistrza. Należy podkreślić, że związek Claudel i Rodina wywarł wpływ na twórczość każdego z osobna a ich miłość i namiętność karmiła ich wenę. W twórczości Camille wyraźnie wyczuwa się więcej delikatności i subtelności. Niektórzy twierdzą, że w pewnym momencie to ona mogła być mistrzem dla swojego kochanka. To fakt, wyrzeźbione Plotkarki, Fala czy słynna Sakountala są przykładem absolutnego, niepodważalnego mistrzostwa. Szkoda, że jej miłość do Rodina, jej zatracenie, oddanie, dopropwadziło ją do szaleństwa, przez co skończyła bardzo smutno w ośrodku psychiatrycznym, całkowicie pozbawiona wsparcia ze strony rodziny. Sam Rodin nigdy nie potrafił dokonać wyboru aby zostawić żonę, nawet wtedy kiedy dowiedział się, że Camille jest w ciąży. Między innymi fakt poronienia przyczynił się również do rozwoju głębokiej depresji artystki.
Ulubione przez mnie dzieło Camille Claudel "Plotkarki" /Les causeuses/, przykład „małych nowych rzeczy”, jak je nazywała sama rzeźbiarka – tematu z codzienności - 10 lat temu miałam okazję oglądać je w wersji wykonanej w onyksie - mistrzostwo świata, obecnie jest zapewne wypożyczone ... szkoda
Muzeum Rodina polecamy jako "lekturę obowiązkową".
I w ten sposób zmierzamy do końca naszej paryskiej włóczęgi.
 Tak wyczekiwany od miesięcy wyjazd zamienił się arcy przyjemną teleportację do nieco innego świata, świata który niby nic nie różni od naszej rzeczywistości poza małymi acz niezwykle praktycznym sprawami. Takie wyjazdy uświadamiają, że brakuje nam jeszcze kilku dobrych lat do stanu, kiedy będzie NORMALNIE. Gdzie po mieście będzie można przemieszczać się bezinwazyjnie, nie stojąc w korkach, gdzie nie trzeba będzie liczyć złotówki do złotówki, gdzie powrót do domu będzie można umilić częstszym spotkaniem z przyjaciółmi i krótkim choćby „posiadem” przy filiżance kawy, czy czegoś mocniejszego, przez co też częściej będziemy się do siebie uśmiechać. 
Poza tymi drobiazgami nic nas od siebie nie różni.
No i na koniec muszę to powiedzieć, Paryż jest miastem mistrzów parkowania. Dla Paryżan zderzaki ich samochodów pełnią swoją praktyczną funkcję. Pod Placem Inwalidów mieliśmy pokaz takiego właśnie mistrzowskiego parkowania. Ja osobiście widząc to wolne miejsce nigdy nie pomyślałabym, że można tam upchać swój samochód. A można... Robi się to co prawda na około dwadzieścia manewrów ale to działa. Trzeba po prostu odbić zderzakiem samochód stojący przed i za i wykonując sukcesywnie niewielkie skręty kół wpasować się /wbić się/ ostatecznie w wolne miejsce. Chapeau bas!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz