Tihany to przepiękna miejscowość, leżąca na półwyspie o tej samej nazwie, będąca jedną z perełek węgierskiej turystyki. To miejsce, które napewno warto zobaczyć, choć dodam z doświadczenia, że najlepiej to zrobić poza sezonem.
Udało mi się tu odnaleźć prawdziwą ciszę i spokój. Po swoich wykładach postanowiłam zrobić sobie kilkugodzinną przechadzkę, podczas której napawałam się odurzającym wręcz zapachem lawendy i innych kwiatów. Pieściłam swe oczy widokiem jeszcze o tej porze roku, prawdziwie żywej soczystej zieleni, urokliwych kameralnych winnic, przepięknej charakterystycznej zabudowy.
Sam półwysep stanowi swoistą enklawę pod względem przyrodniczym; z dwoma jeziorami wulkanicznymi, stożkami gejzerowymi i wygasłymi wulkanami. Podczas tego wyjazdu nie miałam sposobności korzystania z tych właśnie atrakcji ale z przyjemnością wspominam nasze rodzinne spacery sprzed sześciu lat. Tu bowiem spędzaliśmy tydzień wakacji.
Warto wspomnieć, że Półwysep Tihany był już zamieszkiwany w epoce kamienia, o czym świadczy najlepiej zachowane nad Balatonem grodzisko ziemne z tego właśnie okresu. Innym absolutnym unikatem na skalę europejską są wydrążone w 20-metrowej ścianie bazaltowych tufów przez prawosławnych mnichów pustelnicze cele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz