Baraniec

Baraniec

wtorek, 18 maja 2010

po 13 latach znów powódź w Krakowie...

I pomyśleć, że jeszcze parę dni temu pisałam o zimnym mokrym maju...
Taką wodę w Krakowie już widziałam w 1997 roku. To był pamiętny lipiec - skrzętnie organizowany wyjazd dla grupy fizyków z Niemiec, których mieliśmy zabrać min w Tatry. Fatalna pogoda sprawiła, że z wycieczki nic nie wyszło, mimo że dzielnie stawiliśmy się w Zakopanem. Nie było widać nawet Gubałówki, nie mówiąc o całej reszcie. Gdzieś jeszcze mam zdjęcie z tego wypadu - cała grupa stojąca jak kolorowe krasnale, każdy w plastikowym, kupionym naprędce płaszczu ;-). Powrót do Krakowa i szok, Wisła z trudem mieszcząca się w korycie, płynąca wartko tuż pod przęsłami mostu Dębnickiego. 
Dzisiaj popołudniu woda osiągnęła rekordową wysokość 951cm i zamknęła prześwit pod przęsłami. Czytam właśnie jak strażacy bronią mostu, oczyszczając go z rozlicznych śmieci, przedmiotów etc, niesionych przez nurt. Powstał nawet plan awaryjny na wypadek gdyby woda podniosła się na tyle, że zagroziłaby zalaniem Krakowa. Ponoć ustawione na jezdniach gabiony /przegrody ze stalowej siatki, wyścielonej wewnątrz tworzywem i wypełnione piaskiem/ mają zadziałać jak tama i skierować część wody na Aleje Trzech Wieszczów. Oby tak się nie stało...
Co przyniesie jutrzejsze rano? 
Mój mąż pobiegł dziś z aparatem nad Wisłe zmontować mały reportaż ... /zdjęcia powyżej dzięki jego uprzejmości ;-)/
A na dobry sen powiedzenie chińskie... Jeśli chcesz oglądać tęczę, musisz dzielnie znieść deszcz...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz