Trochę zainspirowana obiadami, jakie jedliśmy ostatnio podczas naszych wyjazdów w Tatry zrobiłam naleśniki tatrzańskie z bryndzą.
Przepis prosty jak drut, a obiad smaczny, pożywny, no i zawsze to jakaś naleśnikowa odmiana.
Ciasto bez żadnych udziwnień takie jak zawsze: mąka, mleko, jajko, sól, pieprz. Wszystko na oko. Do naleśników na słodko obowiązkowo dodaję oprócz sporej szczypty soli /dla mnie ciasto takie musi być lekko złamane/ cukier waniliowy, nadając mu deserowy smak. Ponadto z reguły oddzielam białko i ubijam pianę, żółtko dodaję do ciasta, całość delikatnie mieszam, nadając ciastu puszystość. Wiem, że inni dodają wodę mineralną gazowaną - nie próbowałam.
Farsz:
Podstawą jest bryndza - ja kupiłam w miękkim opakowaniu /nomen omen bryndzę podkarpacką ;-))))/ - sztuk dwie po 125g każda, do tego dodałam odrobinę masła, pół szklanki śmietany, posiekany koperek, pieprz /obowiązkowo/, odrobinę soli do smaku. Całość wymieszałam. Masą wypełniłam naleśniki, ułożyłam je w żaroodpornym naczyniu, wysmarowanym masłem i polałam śmietaną wymieszaną z żółtkiem. Naleśniki zapiekłam w piekarniku /około 15 minut/. Podałam na gorąco.
Przepis prosty jak drut, a obiad smaczny, pożywny, no i zawsze to jakaś naleśnikowa odmiana.
Ciasto bez żadnych udziwnień takie jak zawsze: mąka, mleko, jajko, sól, pieprz. Wszystko na oko. Do naleśników na słodko obowiązkowo dodaję oprócz sporej szczypty soli /dla mnie ciasto takie musi być lekko złamane/ cukier waniliowy, nadając mu deserowy smak. Ponadto z reguły oddzielam białko i ubijam pianę, żółtko dodaję do ciasta, całość delikatnie mieszam, nadając ciastu puszystość. Wiem, że inni dodają wodę mineralną gazowaną - nie próbowałam.
Farsz:
Podstawą jest bryndza - ja kupiłam w miękkim opakowaniu /nomen omen bryndzę podkarpacką ;-))))/ - sztuk dwie po 125g każda, do tego dodałam odrobinę masła, pół szklanki śmietany, posiekany koperek, pieprz /obowiązkowo/, odrobinę soli do smaku. Całość wymieszałam. Masą wypełniłam naleśniki, ułożyłam je w żaroodpornym naczyniu, wysmarowanym masłem i polałam śmietaną wymieszaną z żółtkiem. Naleśniki zapiekłam w piekarniku /około 15 minut/. Podałam na gorąco.
Z uwag jakie mam po pierwszym wykonaniu. Naleśniki są bardzo dobre i przede wszystkim sycące. Dla mnie jeden był absolutnym maksimum. Muszę jednak dodać, że następne wersje będę napewno urozmaicać, dodając im więcej pikanterii i tzw. kuchennego zadziora. Skoro to naleśniki rodem z Tater to może dobrym pomysłem byłby dodatek w postaci skwareczków albo polanie ich przed podaniem sosem zrobionym z bryndzy zmiksowanej z jogurtem ... Nie wiem ale poeksperymentuję, szukając bardziej wyrazistego smaku.
Z uwag dnia następnego...
Naleśniki /parę zostało z wczoraj/ zdecydowanie się "przegryzły" i smakowały bardziej wyraziście ;-))).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz