Baraniec

Baraniec

środa, 7 lipca 2010

Filmy trzeba kończyć...

Zaczął się lipiec a wraz z nim trwająca już od lat akcja Letnie Kinobranie. Dla mnie to nie lada gratka bo przede wszystkim mam teraz więcej czasu na przyjemności, mogę więc śmiało odrabiać zaległości kinowe i to w niezwykle atrakcyjnej cenie. W ten sposób odkrywam filmowe smaczki...
Co nas kręci co nas podnieca to pierwsza z odsłon, prezentowana w Kinie pod Baranami. W ramach tego cyklu dwa filmy Pedro Almodovara. Wczoraj mieliśmy okazję obejrzeć Przerwane objęcia z muzą reżysera - Penelope Cruz.
Z kinem tego oryginalnego artysty zetknęłam się już lata temu, oglądając min. Kikę czy Wysokie obcasy. Już wtedy jego twórczość zafascynowała mnie, choć oscylowała trochę wokół groteski i kiczu. Inne wcześniejsze filmy jak Zwiąż mnie, Pośród ciemności czy dzieło pod jakże sugestywnym tytułem Rżnij mnie, rżnij mnie, rżnij mnie Tim są mi niestety nie znane. Od czasów Kiki czy Wysokich obcasów - filmów z wczesnych lat 90-tych - otwiera się moim zdaniem rozdział Almodovara obfitujący w dojrzałe kino. Pojawiają się Kwiat mego sekretu z doskonałą kreacją Marisy Paredes /mam do tego filmu pewien sentyment ze względu na wątki flamenco/, Drżące ciało, Wszystko o mojej matce /miód/, Porozmawiaj z nią czy Volver. Każdy z tych filmów pozostawia niezapomniane wrażenie i doskonały posmak.
Przerwane objęcia swoją premierę miał w zeszłym roku. Główną rolę Almodovar powierzył Penelope Cruz, która pojawiła się już wcześniej w Wszystko o mojej matce czy Volwerze /rewelacja/. Dzięki temu film kipi od zmysłowości, niezależnie od tego czy Penelope pojawia się w pełnym makijażu czy bez; czy jest brunetką czy też platynową blondynką. Penelope Cruz nie musi udowadniać, że jest świetną aktorką - świadomą swojej kobiecej, nieprzeciętnej, hipnotyzującej urody ale i doskonałego warsztatu.
Przerwane objęcia to film o miłości, namiętności, poszukiwaniu prawdy o samym sobie. Także i o tym jak dążąc do swojego szczęścia trudno żyć w kłamstwie i obłudzie. Bo oto w "rozsądny związek" między młodą atrakcyjną kobietą a bogatym, podstarzałym, wpływowym biznesmenem wkrada się ten trzeci - scenarzysta i reżyser. Miedzy Leną i Mateo iskrzy od pierwszego spojrzenia, zakochują się w sobie, oddając dzikiej namiętności. Nie budzi to entuzjazmu porzuconego milionera, który zrobi wszystko aby utrzymać przy sobie atrakcyjną kochankę. Jak długo można żyć w wyimaginowanym, pełnym sztucznych układów świecie? Na ile starcza sił aby oszukiwać się i zmuszać?
Almodovar w swoim filmie łączy teraźniejszość ze stłamszoną, gdzieś głęboko schowaną przeszłością, która niczym demon powraca, nie dając zapomnieć o prawdzie. Nie ma w tym filmie typowych czarnych charakterów, każdy z bohaterów ma jakieś swoiste prawo do własnego szczęścia i w imię tego prawa postępuje nie zawsze godnie czy uczciwie.
Zanim widz poskłada większość wątków aby ujrzeć bardziej przejrzystą i zrozumiałą całość mija trochę czasu, niektórzy mogą to uznać nawet za podstawową wadę filmu. Jednakże sportretowane w filmie emocje czy pragnienia, ubrane w zmysłowość, momentami także w doskonałą dawkę dobrego humoru pozwalają wyjść z kina w pełni usatysfakcjonowania. 

Nie da się - tak jak tych skrawków podartych fotografii - zamknąć w szufladzie niepozamykanych spraw, zapomnieć o nich. W imię prawdy i spokojnego sumienia trzeba szukać sposobu aby je poukładać nawet jeżeli nigdy nie utworzą całości, lub ta całość będzie już inna. 

Filmy trzeba kończyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz