Baraniec

Baraniec

czwartek, 21 października 2010

uśmiechnij się twarzą, umysłem a nawet wątrobą... ;-)

Uśmiechnij się twarzą, umysłem a nawet wątrobą... to pierwsza myśl, którą wyniosłam po obejrzeniu filmu, filmu będącego adaptacją książki napisanej przez Elisabeth Gilbert Jedz, módl się, kochaj. Książkę przeczytałam jednym tchem w ubiegłym roku. Płakałam przy niej, śmiałam się, wzruszałam, zachwycałam. Potrzebowałam jej właśnie w tym czasie. Niektórymi myślami byłam tak owładnięta, że przelałam je do mojego magicznego zeszytu aby ich nie zgubić, nie zapomnieć...  
Ponieważ czas wokół mnie płynie z jakimś dziwnym, niezrozumiałym dla mnie przyspieszeniem, umknęła mi informacja o tym, że na podstawie osobistych wspomnień pisarki powstaje film pod tym samym tytułem, z Julią Roberts w roli głównej. Z mieszanymi uczuciami przyjęłam tę wiadomość. Książka kipi wręcz od przemysleń, od emocji, zwłaszcza część związana z wyprawą do Indii wydawała mi się arcytrudna do odtworzenia. Poza tym dlaczego właśnie Julia Roberts? Moje obawy akurat w tym temacie się potwierdzily. O ile fantastycznie podróżowało się przez Włochy czy Bali, o tyle czuję pewien niedosyt z pobytu w indyjskim aśramie, gdzie powieściowa bohaterka przeżywała prawdziwą metamorfozę, gdzie dzieliła sią każdą cząstką swoich przemyśleń, swoich lęków, wątpliwości. Trochę mi tego w filmie brakowało... No i Julia Roberts..., której twarz i uśmiech są tak charakterystyczne, że nie sposób patrzeć na nie inaczej niż z perspektywy ról w Notting Hill czy Pretty woman... Aktorsko niemalże bez zarzutów a jednak coś sprawiało, że nie czułam się do końca przekonana. Pozostaje jeszcze wątek rozwodowy... Z książki zieje absolutna rozpacz, ból, niemoc... Niestety filmowa Elisabeth nie oddaje wszystkich tych emocji, jej argumenty są nie dość przekonujące ...
Natomiast niezwykłym atutem ekranizacji jest niewątpliwie sfilmowanie pobytu we Włoszech. Te kilkadziesiąt minut wprowadza widza w niezwykły świat, gdzie żyje się chwilą, gdzie rasowy Włoch od czasu do czasu poddaje się słodkiemu  nieróbstwu, nie czyniąc sobie z tego żadnego wyrzutu a zmysły szaleją pod wpływem smakowania doskonałych potraw i wybornego wina. No i coś jeszcze zwróciło moją uwagę - zachwycająca sceneria Rzymu, Neapolu, Toskanii, tonąca w pięknym, ciepłym świetle. Nie mogłam uciec od próby robienia stopklatek, tak jakbym tam autentycznie była z aparatem w ręce, otoczona całą gamą dźwieków i zapachów.  
Z wspomnianego pobytu w Indiach jedyną wisienką na torcie może być rola Richarda Jenkinsa, grającego alkoholika po przejściach, szukającego w aśramie spokoju i wybaczenia dla samego siebie.  
Pozostaje jeszcze Bali, które w książce niesie kojącą, równoważacą moc, nie tylko za sprawą balijskiego szamana Ketuta ale i uzdrowicielki czy uroczej Armeni. Filmowe Bali owszem zachwyca, powiem wprost - aż chce się tam jechać, a jednak... W doskonałej roli Felipe, odtwarzanej przez Javiera Bardema odnajduję trochę zalotnego hiszpańskiego południowaca, mającego skłonność do przygodnych miłostek, Javiera którego pamiętamy z filmu Woody Allena Vicky, Cristina Barcelona. Trochę mi to przeszkadza, zwłaszcza że w książce Filipe opisany jest jako owszem czarujący mężczyzna, którego jednak podstawową zaletą jest stałość i niezwykłe oddanie. 
Mimo wszystkich tych niedociągnięć film obejrzałam z przyjemnością i z przyjemnością mogę go polecić - głównie jednak damskiej widowni. Podejrzewam, że mężczyzn film znudzi - no może z wyjątkiem wątku włoskiego, który jest zdecydowanie najlepszym, uśmiechliwym i smakowitym fragmentem. 
Ja natomiast podzielę się pewnymi powieściowymi wycinkami, które sobie wypisałam w trakcie czytania...
Kiedy człowiek zgubi się w takim gąszczu, czasami zajmuje mu dłuższą chwilę, nim uświadomi sobie, że się zgubił. Bardzo długo jesteśmy przekonani, że zboczyliśmy ze ścieżki tylko odrobinę, że już lada moment znajdziemy się z powrotem na szlaku. A potem przychodzi jedna noc za drugą i nadal nie mamy pojęcia, gdzie się znajdujemy, i wreszcie musimy przyznać, że tak daleko odeszliśmy od ścieżki, że już nawet nie wiemy, po której stronie wschodzi słońce.
Nie przepraszaj za płacz. Bez takich uczuć jesteśmy tylko robotami.
Kiedy nie wiem, co robię, to wyglądam jak ktoś, kto nie wie, co robi. Kiedy jestem podekscytowana lub zdenerwowana, wyglądam na podekscytowaną i zdenerwowaną. A kiedy się zgubię, co zdarza się często, widać po mnie, że się zgubiłam. Jak to kiedyś ujął David: Masz odwrotność tego, co nazywają twarzą pokerzysty. Masz, że tak powiem... twarz gracza w minigolfa.
Wszyscy wierzą, że kropla rozpływa się w oceanie, ale mało kto wie, że ocean rozpływa się w kropli. 
...nawet podczas największych tragedii, kryzysów nie ma powodu żeby do nieszczęść innych dodawać swój nieszczęsny wygląd...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz