Baraniec

Baraniec

środa, 22 września 2010

Bystry Przechód ponownie zdobyty...

Śmieję się gdy pomyślę, że kolejna sobota bez wstawania przed 6 rano może wydać mi się dziwna... 
A więc... znów Tatry, konkretnie wejście na Furkot, tym razem w czteroosobowym składzie (miała być piątka). Wstaję nie ukrywam z lekkim bagażem obaw, jak poradzi sobie nasz syn podczas planowanej przez nas wycieczki. Wstaję też z nadzieją na maksymalne wykorzystanie ostatniego chyba weekendu przed nadejściem chłodniejszej aury, zwłaszcza że prognozy wskazują na bardzo optymistyczny wariant temperaturowo-słoneczny ;-).
Wyjeżdżamy o czasie, czyli o 6.00 w doskonałych nastrojach, delektując się zaczątkiem miłego dnia. Podobnie jak tydzień temu zostajemy zmuszeni odstać swoje w korku przed Nowym Targiem.
Tatry prezentują się wspaniale, zwłaszcza ich wschodnie partie. Reszta najwyraźniej skrywa się pod chmurzastą czapą. Będąc już po słowackiej stronie podziwiamy tonące w słońcu, piętrzące się ściany Łomnicy i Kieżmarskiego. Pięknie prezentuje się też z dala Dolina Małej Zimnej Wody, którą podążaliśmy w górę tydzień temu.
Niestety jadąc dalej na zachód, mijając masyw Gerlachu zaczyna niepokoić nas gęste pasmo chmur, wiszących znacznie poniżej wierzchołków szczytów. 
Samochód zostawiamy na parkingu w Szczyrbskim Plesie, na którym kasują 5 euro za postój - rozbój w biały dzień.
Ruszamy żółtym szlakiem, prowadzacym do Doliny Młynicy. Mijamy początkowo piętro lasów świerkowych, wśród których widnieją również dorodne limby. Niektóre z drzew pomalowała już jesień w piękne pomarańczowo-żółto-czerwone barwy. Widać ją również patrząc na ścieżkę, wzdłuż której czerwienią się jagodowe krzaczki. Szlak na tym odcinku jest niezbyt stromy i bardzo wygodny. Optymizmem napawa fakt, że nasz syn podąża dziarsko do góry. 
Po ponad godzinnym marszu dochodzimy do jednej z większych atrakcji na szlaku - Wodospadu Skok, który stacza się ciągiem kaskad z wysokości 25m. Po krótkiej przerwie rozpoczynamy podejście ogładzeniami polodowcowymi, ubezpieczonymi łańcuchami. Niestety po zdobyciu progu, z którego opada wodospad nie widać oznak słonecznej pogody. Nieco wyżej wysokości, na której się znajdujemy zaznacza się wyraźnie granica nisko zawieszonych chmur, nie czuć też wiatru, który mógłby się okazać tą nutką nadziei. Idziemy jednak dalej, zwłaszcza że wszyscy czujemy moc w sobie i jakiś niezwykły zapał do dalszego przejścia. Mijamy Staw nad Skokiem nie wiedząc jeszcze, że to już ostatni staw jaki zobaczymy tego dnia, pomijając oczywiście Szczyrbskie Pleso leżące na wysokości parkingu ;-)))
Widoków żadnych - a co tu kryć z tego miejsca jak sięgam pamięcią poraża po prawej grań Strbskiego Szczytu a po lewej rozległy masyw Soliska. 
Wchodzimy w chmury a widoczność ogranicza się do zaledwie kilkudziesięciu metrów. Idziemy więc trzymając się szlaku, momentami podchodząc mozolnie w górę, zdobywając nie wiadomo kiedy kolejne piętra doliny. Nie dane nam jest rozkoszowanie się widokiem jednego z piękniejszych stawów w Tatrach - Capiego Stawu, który otacza dziki i surowy krajobraz górski. 
Przyznam szczerze /o ironio losu/, że dzięki tej chmurzastej kurtynie i rześkiemu powietrzu dobrze nam się idzie. Nic nie rozprasza uwagi, tempo jest naprawdę doskonałe. Piotruś dzielnie pokonuje kolejne trudności. 
Nawet nie wiem kiedy dochodzimy pod przełęcz, gdzie przeżywamy nieco zabawny moment - nagle kilkanaście osób /w tym my/ zaczyna się głośno zastanawiać gdzie jest szlak. Po wspólnych poszukiwaniach znajdujemy go i dalej mozolnie podążamy w górę. Jest zimno, gdzieniegdzie mijamy rozległe płaty śniegu. Ostatnie kilkadziesiąt metrów przed przełęczą jest dość eksponowane i tu nasz syn przechodzi swój chrzest bojowy na łańcuchach, których obecność jest całkiem uzasadniona. Dobrze, że mamy rękawiczki /podstawa o tej porze roku na tych wysokościach/.
Zdobywamy przełęcz Bystry Przechód (2314m n.p.m.). Trzeba przyznać, że to dziwne uczucie. Nie ma nawet czasu zatrzymać się na chwilę. Powietrze przecina lodowaty wiatr, nieco niżej u naszych stóp czeka kolejka turystów, mniej lub bardziej zmarzniętych. Poza tym przełęcz jest wąską szczerbiną, na której z trudem mieszczą się dwie osoby.
Zejście jest nieco bardziej strome i bardziej wymagające - zwłaszcza dla Piotrka. Udaje nam się jednak pokonać 10 - metrową ekspozycję ubezpieczoną łańcuchem i zejść na platformę, gdzie znajdujemy odpoczynek. Tu ubieramy się we wszystko co mamy, wlewamy w gardła gorące napoje, wcinamy kanapki. 

Szybko jednak decydujemy się na zejście. Ponieważ szlak jest umownie jednokierunkowy schodzimy /planowo zresztą/ w Dolinę Furkotną. Nadal jest mgliście i ponuro. Szlak po tej stronie jest nie mniej wymagający, zwłaszcza że na ścieżce leży dużo mokrego śniegu. Dzielnie jednak schodzimy na dół. Trochę też goni nas czas, chcemy bowiem zaoszczędzić godzinę, zjeżdżając z Soliska kolejką /ostatni zjazd o tej porze roku odbywa się o 15.45/.
Taaaak i w tym miejscu doliny również powinniśmy delektować się pięknem dwóch rozległych stawów - Niżniego i Wyżniego Wielkiego Furkotnego Stawu. Niestety w pewnym momencie dostrzegamy zaledwie kraniuszek jednego z nich. 
Nieco niżej robi się zdecydowanie cieplej, wychodzimy z mgieł i mroku ;-)). 

Począwszy od piętra kosówki poprawia się widoczność a po około 1,5 godziny od rozpoczęcia zejścia z przełęczy odbijamy niebieskim szlakiem do Chaty pod Soliskiem, przy której stoi górna stacja kolejki krzesełkowej. Odpoczywamy jeszcze chwilę przed zjazdem i teleportujemy się do Szczyrbskiego Plesa, gdzie zamyka się pętla naszej wycieczki.
No cóż w swoim 20 letnim doświadczeniu, jakie zdobyłam podczas chodzenia po górach nie pamiętam wejścia w takich warunkach. Ubolewam oczywiście, że nie dane nam było nacieszyć się imponującą panoramą jaka roztacza się zarówno z przełęczy jak i samego szczytu. Trzeba jednak przyznać, że i tak było bardzo ciekawie i przede wszystkim wysokogórsko. Z małymi przygodami zaliczyliśmy sportowe wejście  i naprawdę niezły popis naszego syna, który wykazał się w tych trudnych warunkach, niezwykłą dojrzałością i hartem. W normalnych okolicznościach trud ten wynagrodziłby mu niewątpliwie widok pięknego krajobrazu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz