Baraniec

Baraniec

wtorek, 5 grudnia 2017

La Dolce Vita - dzień piąty w Otranto i Lecce

Korzystając wreszcie ze słonecznej pogody, jedziemy na południe Apulii, czyli na obcas włoskiego buta.
Przed nami ponad 100-kilometrowy odcinek, który pokonujemy szeroką, dwupasmową drogą, mijając Brindisi i Lecce.
W trasie zatrzymujemy się na dotankowanie i obowiązkową kawę.

papierosek? przed wyjazdem? ależ z największą przyjemnością!
Challenge! Kawa dla 10 bab

a przy kawce, czas miło płynie, nawet przy stoliku na stacji benzynacji... ;-)
Otranto jest jednym z bardziej urokliwych miasteczek regionu, znalazło się zresztą na liście „Najpiękniejsze miasteczka Włoch”. W czasach rzymskich było głównym portem, obsługującym handel z Azją Mniejszą i Grecją, w czasach Bizancjum ważną placówką cesarstwa wschodniego na terenie Italii. Od 1080 r. miasto znajdowało się przez cztery stulecia pod panowaniem Normanów, by od 1480 r. stać się areną krwawych wydarzeń podczas inwazji tureckiej. Większość mieszkańców w tym czasie została wymordowana, pozostałym ocalonym Turcy obiecali darować życie, w zamian za wyparcie się chrześcijaństwa. Ci jednak odmawiając, podzielili los swoich bliskich. Dziś o wydarzeniach tych przypomina swoista „ekspozycja”, składająca się z kości męczenników, umieszczona za ołtarzem normańskiej katedry Duomo di Otranto (Basilica Cattedrale di Santa Maria Annunziata)konsekrowanej w 1088 r.
To właśnie katedra jest jednym z szczególnych obiektów zainteresowania turystów i to niekoniecznie za sprawą wspomnianej historii. W niej bowiem znajduje się jedna z największych mozaik na świecie!

Niewątpliwym atutem miasta jest jego położenie nad samym Morzem Adriatyckim, a skalisty, stromy klif, na szczycie którego zbudowano deptak i górujący nad miastem zamek, jest charakterystycznym punktem.
My parkujemy niemalże w centrum. Pomiędzy małymi kamieniczkami jest wręcz gorąco, tak że z przyjemnością pozbywamy się wszelkich sweterków i bluz. Stąd na wspomniany deptak jest zaledwie kilkaset metrów. Widok lazurowego morza, wzburzonego nieco przez podmuchy wiatru jest oszałamiający. 
Otranto, w drodze do centrum miasta
Otranto, okolice wybrzeża i zamku (Castello Aragonese di Otranto)

Castello Aragonese di Otranto

wybrzeże w Otranto
wybrzeże w Otranto
Przemieszczamy się wzdłuż wysokiego brzegu tak aby nacieszyć oczy morską tonią, po czym wchodzimy w system wąziutkich uliczek starego miasta, w poszukiwaniu katedry. 
Niestety na miejscu okazuje się, że dopiero o 15 nastąpi jej otwarcie. Mamy więc przynajmniej półtorej godziny, co wykorzystujemy na znalezienie restauracji. W międzyczasie, w pobliskim sklepiku (Lillo Crazioni Artegiane), część z nas robi jeszcze drobne zakupy. Ja również sprawiam sobie odrobinę przyjemności, kupując srebrne, wiszące, kolczyki ;-).
witryny sklepowe w starej części Otranto

Otranto - w drodze do katedry
Tymczasem w małej knajpce Il Castello, całkiem niedaleko katedry, zatrzymujemy się na obiad. Zamawiamy pizzę, ryby i inne smakołyki. Na deser obowiązkowo kawę i coś słodkiego ;-)
Podczas przerwy, między daniem głównym a deserem, we wspomnianym sklepiku z „ładnymi rzeczami”, realizujemy chytry plan zakupu drobnego prezentu dla naszej Kingusi, i jeszcze w restauracji obdarowujemy ją naszyjnikiem, który niespełna godzinę wcześniej, budził jej zainteresowanie. Kinga to twarda „BABA”, a zobaczyć łzy wzruszenia w jej oczach, to z kolei najpiękniejszy prezent dla nas.
czas na strawę - pierwszy napotkany lokal nie wzbudził w nas większego zainteresowania (Kasia B. wystarczająco wyraża to swoją miną ;-), zostajemy w drugim...
WIEJE! 
wręczamy prezent naszej Kindze ;-)
Nieco zmarznięte, tuż przed 15, kierujemy się znów do katedry, której położenie przy maleńkim placyku jest całkiem niepozorne. Widok wnętrza oszałamia. Oszałamia przede wszystkim posadzka! 
Czytając wcześniej na temat atrakcji związanych z tym kościołem, wyobrażałam sobie tę największą mozaikę jako fragment podłogi. Tu jednak mozaika zajmuje całą powierzchnię, od drzwi wejściowych po ołtarz - zarówno między ławkami jak i pod nimi. Interesująca jest jako całość, ale warto też przyjrzeć się jej fragmentom. Są i motywy zwierzęce, i roślinne i symbole astrologiczne.
Uwagę zwraca również ołtarz, a właściwie gabloty  - z tyłu i po obu jego stronach, w których złożono kości chrześcijan, zamordowanych podczas okupacji tureckiej.
pod katedrą w Otranto

katedra w Otranto
katedra w Otranto słynie z największej mozaiki

i jeszcze trochę wnętrza katedry

zamek w Otranto w nieco innej odsłonie
Z katedry kierujemy się już do naszych samochodów by wrócić do Lecce, przez które przejeżdżałyśmy rano.

Jest już dość późno, właściwie parkujemy w sam raz z nadchodzącym zmierzchem, tuż przy murach Zamku Karola, nieopodal fontanny Dell'Armonia.
A Lecce to miasto określane mianem "Florencji Południa". Ma typowo barokowy klimat, dzięki mnóstwu bogatych dekoracji, zwanych barocco leccese, zdobiących tutejsze budynkiOkresy dobrobytu miasta przypadają na epokę rzymską i rządu Królestwa Neapolu.
Lecce
Spod niewątpliwie budzącego podziw zamku Karola, kierujemy się w stronę Piazza Sant’ Oronzo (tzw. salonu Lecce), na którym warto zwrócić uwagę na mierzącą około 25 metrów kolumnę, wzniesioną w XVII w., ze świętym, którego imię nosi cały plac. 
Niemałe zainteresowanie budzą też pozostałości rzymskiego amfiteatru z I w. p.n.e. oraz stojący obok budynek dawnego żeńskiego zakonu Minimów, gdzie obecnie znajduje się Ratusz.
w drodze na Piazza Sant’ Oronzo, Kinga nie odpuszcza nawet buldożkom wystawowym ;-)
Piazza Sant’ Oronzo


w tle zmierzchającego nieba dzwonnica katedry
Z placu kierujemy się prosto na Piazza Duomo, gdzie w nocnej już odsłonie, możemy podziwiać ogromną katedrę, w której zgromadzone są dzieła Zimbalo, Cino i Penny. Tuż obok stoi pięciopiętrowa dzwonnica oraz Pałac Biskupi i Seminarium.
uliczkami Lecce

kościół di Santa Chiara w drodze do Piazza Duomo
Cała zabudowa przy placu stanowi monumentalne dzieło, będące wizytówką świetności stylu Lecce.
katedra w Lecce (Cattedrale di Santa Maria Assunta)

wnętrze katedry w Lecce

wnętrze katedry 
krypty katedry 

pod katedrą jeszcze chwil kilka ;-)
Poza wszelkimi cudami architektury i sztuki (zwłaszcza barokowej), Lecce słynie na cały świat z produkcji figur i figurek z cartapesta, czyli z papier mâché. My zetknęłyśmy się z namiastką tego rzemiosła podczas zaglądania przez okno do zamkniętego już warsztatu, znajdującego się na katedralnym placu. 
Jednakże spacerując uliczkami starego miasta, co krok można się natknąć na małe zakłady rękodzielnicze, zajmujące się od pokoleń wykonywaniem tego typu statuetek. Tradycja wytwarzania przedmiotów ozdobnych z cartapesta sięga XVII wieku, kiedy wraz z powstawaniem coraz to nowych obiektów sakralnych wzrastało zapotrzebowanie na ich upiększenie i wyposażenie. A ponieważ nie wszystkich artystów stać było na zakup kosztownych i drogich w obróbce materiałów, dlatego zaczęli szukać alternatywy. Cartapesta stała się również bardziej przyjazna rzeźbiarzom niż drewno z prostego powodu - była dużo od niego lżejsza, co miało niebagatelne znaczenie podczas długich procesji. 
mały warsztacik cartapesta pod katedrą di Santa Maria Assunta
Resztę wieczoru spędzamy snując się wzdłuż ciasnych i gwarnych uliczek Lecce. Robiąc drobne zakupy (czapki, szaliki, rękawiczki, poncha, książki...), zachwycamy się bogatymi witrynami sklepów.
Lecce

i coś jeszcze z witryn sklepowych, podglądniętych w Lecce ;-) 
jak widać, towarem ekskluzywnym może być w dzisiejszych czasach urzekająca swą prostotą papeteria - za całe 19 Euro;-) 
... i kolczyki, kolczyki, kolczyki ;-)

foto: La Dolce Vita Company

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz