No cóż... trochę smutno bo to ostatni dzień kosztowania Islandii, ale za domem też już tęskno...
Dziś w planie Reykjavik - niewielki jak na miasto stołeczne kawałek ziemi. W skali Islandii jest to jednak prawdziwa metropolia z dużym zapleczem handlowym na obrzeżach miasta, dwu-trzy pasmową obwodnicą. Nie korci mnie zbyt szczegółowe rozpisywanie się na temat zwiedzania miasta może dlatego, że po prostu było to najzwyklejsze szwendanie się uliczkami centrum, bez szczególnej troski o jakikolwiek plan. W taki sposób "zaliczamy" jedno z obowiązkowych miejsc stolicy - jezioro Tjörnin. Dużo tu ptaków i atmosfera niespieszna, powiedziałabym nawet leniwa. Jedna z mew wdzięczy się przed obiektywem, przyjmując różne mniej lub bardziej dziwaczne pozy. Pod budynkiem Ratusza, przed którym wiszą tęczowe flagi jestem nawet świadkiem ptasiego pokazu "i kto tu rządzi...".
Dziś w planie Reykjavik - niewielki jak na miasto stołeczne kawałek ziemi. W skali Islandii jest to jednak prawdziwa metropolia z dużym zapleczem handlowym na obrzeżach miasta, dwu-trzy pasmową obwodnicą. Nie korci mnie zbyt szczegółowe rozpisywanie się na temat zwiedzania miasta może dlatego, że po prostu było to najzwyklejsze szwendanie się uliczkami centrum, bez szczególnej troski o jakikolwiek plan. W taki sposób "zaliczamy" jedno z obowiązkowych miejsc stolicy - jezioro Tjörnin. Dużo tu ptaków i atmosfera niespieszna, powiedziałabym nawet leniwa. Jedna z mew wdzięczy się przed obiektywem, przyjmując różne mniej lub bardziej dziwaczne pozy. Pod budynkiem Ratusza, przed którym wiszą tęczowe flagi jestem nawet świadkiem ptasiego pokazu "i kto tu rządzi...".
![]() |
od góry po lewej: luterańska katedra w Reykjawiku, pomnik Jóna Sigurðssona - przywódcy niepodległościowego, na dole po prawej budynek parlamentu Alþingishúsið |
![]() |
u góry: nad jeziorem Tjörnin, poniżej podpatrzone zakamarki stolicy |
![]() |
![]() |
Wędrując zaciszną dzielnicą docieramy pod
najbardziej chyba charakterystyczny obiekt
miasta - Hallgrímskirkja - kościół, którego bryła przypomina wzgórze bazaltowej lawy. Wewnątrz zaskakuje surowe wnętrze i bardzo interesujące ławki, które dzięki zmieniającemu położenie oparciu powalają siedzieć twarzą do ołtarza lub opcjonalnie twarzą do organów. Przyznam, że z takim rozwiązaniem nie spotkałam się jeszcze.
![]() |
Kościół Hallgrimskirkja i stojący przed nim pomnik Leifa Erikssona |
W planie również - co ważne - drobne zakupy, maleńkie upominki… Schodzimy więc w stronę głównego deptaka, na którym dla odmiany tętni życie. Dużo tu turystów, jest kolorowo i gwarno. Kuszą witryny sklepów, zauważalne są wyraźnie akcenty związane z modą sportową. Drogo jednak niemożliwie... Jeżeli koszt tabliczki czekolady jest jakimś wyznacznikiem to zdradzę, że kosztuje tu ona powyżej 20 zł - zwykła czekolada mleczna! - odpowiednik naszej wedlowskiej tudzież z Wawelu. O innych zakupach lepiej się nie rozpisywać ;-)) W ramach szaleństwa fundujemy sobie rodzinny prezent w postaci wzorzystych, wełnianych czapek islandzkich.
O wyborze naszego obiadu decyduje Piotrek, który w momencie kiedy zachwycam się ozdobami bożonarodzeniowymi i skrzynką na listy do Św. Mikołaja zasiada przy stoliku we włoskiej restauracji. Trudno go nie zauważyć z ulicy, siedzącego przy oknie i szczerzącego się w wielkim uśmiechu. Wybór rzeczywiście jest znakomity - na kuchnię włoską zawsze można liczyć, a ta na pewno jest godna polecenia.
Do pensjonatu wracamy z przykrym poczuciem konieczności spakowania bagaży i przede wszystkim porządnego wyspania się przed kolejnym czekającym nas dniem - dniem powrotu do domu.
foto: BK Sobieccy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz