Baraniec

Baraniec

wtorek, 5 czerwca 2012

Długi weekend w Andaluzji - dzień pierwszy

Upragniony, planowany przynajmniej od roku wyjazd do Hiszpanii, może w niezbyt sprzyjających okolicznościach ale już za nami. 
Oj działo się - od wspaniałych widoków, bajecznej architektury, doskonałej kuchni po nieco kapryśną i trochę niespodziewaną pogodę.

Kraków Balice przed wylotem 
 Widok na Alpy przed lądowaniem w Monachium
Wylot z Krakowa (skoro świt) z przesiadką w Monachium, na szczęście bez przykrych niespodzianek i długiego czekania. Madryt natomiast wita nas w południe chłodną i deszczową aurą. Cóż pogoda była chyba jedynym czynnikiem, którego w ogóle nie analizowałam przed wyjazdem. Wydawało mi się oczywiste, że będzie słonecznie i ciepło, co znalazło odzwierciedlenie w spakowanych przeze mnie ubraniach.  Jak się później okazało polar, który zabrałam ze sobą tylko ze względu na planowaną wycieczkę do Sierra Nevada, był moim ulubionym i najczęściej noszonym odzieniem - także i w nocy ;-). 
Na lotnisku w Madrycie jeszcze tylko formalności związane z wynajmem samochodu i mogliśmy ruszyć w naszą podróż.  Ku naszej uciesze po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów pogoda zaczęła się wyraźnie poprawiać i Toledo dane nam było zwiedzać suchą nogą.
Ech Toledo – na poznanie tego miasta powinno się wygospodarować przynajmniej kilka dni. My mieliśmy zaledwie dwie godziny, biorąc pod uwagę fakt, że czeka nas jeszcze dość długa droga do Kordoby. W telegraficznym skrócie zwiedziliśmy więc zabytkową część miasta opuszczając je z niemałym żalem.

Toledo -  na moście Puente de San Martin

Toledo -  widok z mostu Puente de San Martin
Toledo -  widok z mostu Puente de San Martin
Uliczkami dzielnicy Juderia
Uliczkami dzielnicy Juderia
Uliczkami dzielnicy Juderia
jedno licznych patio
Podróż przez prowincję La Mancha jest czymś wspaniałym. Zachwyca doskonała jakość dróg i piękno otaczających krajobrazów, które w miarę zbliżania się do Andaluzji stają się coraz bardziej górzyste. To właśnie w górach Hiszpanie uwalniają swoją wyobraźnię jeżeli chodzi o infrastrukturę drogową. Trasy poprowadzone są po niezwykłych, niekiedy bardzo wysokich, wiaduktach, z których każdy ma swoją nazwę. 
I tak jadąc do Kordoby mogliśmy podziwiać majaczące w tle góry Sierra Nevada i zdecydowanie niższe, choć niezwykle malownicze Sierra de san Andres czy rozległe Sierra Morena.

Widok z okna samochodu - w połowie trasy Madryt - Kordoba
Do Kordoby wjechaliśmy dość późno, o zmierzchu prawie, lekko zmęczeni zmuszeni byliśmy jeszcze do szukania noclegu. Tu po raz pierwszy dane nam było zmierzyć się z wąskimi, jednokierunkowymi uliczkami, z małą szansą na możliwość swobodnego zatrzymania się aby zapytać o nocleg. Na szczęście udało nam się znaleźć miejsce w niedrogim hostalu Los Arcos z uroczym patio. 
Na deser jeszcze krótki spacer i zmęczeni zasypiamy w małym pokoiku przy calle Romero Barros.

fragment Mesquity
Puerta del Puente
Jedna z bram Mesquity

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz