Baraniec

Baraniec

czwartek, 14 czerwca 2012

Długi weekend w Andaluzji - dzień piąty

Budzi nas piękne, słoneczne niebo – jaka wspaniała odmiana po kilku ostatnich ponurych dniach. Tym razem kierujemy się na północny wschód do El Chorro, wyjątkowego wąwozu - mekki wspinaczy. Tuż za Marbellą wjeżdżamy w podrzędne, co nie oznacza gorsze drogi. Mijamy liczne wioski, ożywione ciepłymi kolorami sadów pomarańczowych i cytrynowych.
I słów kilka na temat El Chorro... 
Na początku dwudziestego wieku wybudowano na zboczach skał niezwykłą ścieżkę, nazwaną Caminito del Rey (ścieżka króla). Ta niespotykana via ferrata przez prawie całe stulecie stanowiła atrakcję, dopóki nie popadła w ruinę. Zdarzały się tu również wypadki śmiertelne. Obecnie zwykłe dojścia do ścieżki nie istnieją, zostały celowo wyburzone na początku 2000r. aby w ten sposób zniechęcić niedoświadczonych turystów. Dodam, że oczywiście od lat istnieją ambitne plany odbudowy  tego widowiskowego szlaku, póki co jednak żadnych działań nie poczyniono, a szkoda bo miejsce jest osobliwe.
… A ponieważ tuż obok poprowadzony jest tunel kolejowy większość przybywających tu osób do wnętrza przełomu dostaje się właśnie tą drogą,  za co grożą surowe kary pieniężne. Nie ukrywam, my złamaliśmy prawo i przeszliśmy owym tunelem a smaczku dodaje fakt, że co jakieś dwie godziny przejeżdża tędy pociąg. I tak idąc wzdłuż torów udało nam się wypatrzeć po drugiej stronie wąwozu kilku szaleńców na ścieżce.
Dziś już snuję plany aby tu jeszcze kiedyś wrócić – przynajmniej na kilka dni. Dookoła jest bowiem całe mnóstwo atrakcji, od wycieczek po skalnych rezerwatach, po kąpiele w pobliskich jeziorach.

widok na Ojen - małe miasteczko, leżące tuż za Marbellą 
okolice Cartamy

nieplanowany wjazd do Alory, pełnej stromych, wąskich uliczek
dojście do wąwozu El Chorro
owym tunelem przechodzi się nielegalnie aby obejrzeć wąwóz (na lewo od wlotu tunelu rozpoczyna się ścieżka Caminito del Rey - w tym miejscu wyburzona)  

wiadukt tuż przy stacji El Chorro

Z El Chorro kierujemy się malowniczą trasą przez Antaquerę, słynącą z świetnie zachowanych dolmenów  - miejsc pochówku wojowniczych osadników z czasów prehistorycznych. Niestety próba odwiedzenia przynajmniej jednego z nich kończy się fiaskiem - poniedziałek - dzień zamknięty dla muzeów. Dodam tylko, że szukanie owych grobowców jest zadaniem dla wybitnie cierpliwych turystów. Oznakowanie pozostawia wiele do życzenia a dojazd do dolmenu El Romeral, który planowaliśmy zobaczyć budzi co najmniej zdziwienie (dzielnica przemysłowa). Choć Antaquera trochę nas wytrąciła z równowagi, głównie za sprawą owego oznakowania, wierzę że kiedyś tam jeszcze wrócę. Wizja obejrzenia wspomnianych grobowców jak również bardziej wnikliwe przyjrzenie się pozostałym zabytkom miasta, w którym właściwie zjedliśmy tylko obiad jest tego warta.

w drodze do Antaquery
Antaquera - niestety w deszczu

No i prosto z Antaquery jedziemy do Fuente de Piedra, gdzie przy okazji postanowiliśmy zobaczyć słynny rezerwat, w którym jest jedno z nielicznych w Europie siedlisk flamingów. Ponoć różowe plamy brodzących ptaków stanowią niezwykły spektakl - my tego szczęścia nie mieliśmy, mogąc podziwiać zdecydowanie  mniej atrakcyjne ptactwo ;-)

Fuente de Piedra
krajobrazy w drodze do rezerwatu El Torcal

Na koniec planujemy jeszcze odwiedzić leżący niedaleko Antaquery, reklamowany we wszystkich przewodnikach rezerwat skalny El Torcal - wspaniałe miasto skalne, które można porównać do naszych Gór Stołowych. Niestety po pięknej pogodzie z poranka zostało tylko wspomnienie. Do rezerwatu wjeżdżamy w sporej mgle i potwornym chłodzie - niespełna 6 stopni. Robimy więc krótki rekonesans i wracamy do Estepony drogą tysiąca serpentyn ;-))). Nigdzie mnie tak jeszcze nie wykołysało jak właśnie podczas tej wycieczki. Ale warto... Podobny kręty scenariusz przeżyjemy jeszcze pod Granadą w dolinach Alpujjaras.

El Torcal
zimno...
przed wjazdem w morze serpentyn ;-))







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz