Za oknem wreszcie nieskazitelnie czyste niebo, trochę
chłodno ale po tych wszystkich pochmurnych dniach to i tak nadmiar szczęścia.
Dziś bierzemy azymut na Rondę i jej okolice.
Wyjeżdżamy bez pośpiechu, kierując się do Marbelli, skąd już
zaledwie kilkadziesiąt kilometrów trasy, poprowadzonej w górach z widokami,
które momentami zapierają dech w piersiach.
I pomyśleć, że jeszcze kilka dni wcześniej przejeżdżaliśmy tędy w
strugach deszczu z temperaturą na wyświetlaczu poniżej 10 stopni.
W Rondzie, najbardziej znanym mieście prowincji Malaga, kierujemy
się do centrum miasta, aby od razu wpaść w labirynt wąskich uliczek. Po
odwiedzeniu centrum informacji i zaopatrzeniu się w dokładniejszy plan miasta,
udajemy się w stronę XVIII-wiecznego mostu Puente Nuevo, przerzuconego nad
widowiskową przepaścią. Popularność turystyczna tego miejsca jest ogromna, co zresztą
widać za każdym razem jak sięga się po informacje na temat Rondy. Na szczęście ruch
poza sezonem nie jest zbyt wielki. Po drodze często daje się słyszeć język
polski.
... A wspomniany most robi ogromne wrażenie i nie będę ukrywać
jak bardzo ucieszył nas fakt, że wreszcie możemy zrobić kilka fotografii z prawdziwym
hiszpańskim, intensywnym błękitem nieba. Z samego mostu wzrok nasz od razu
kieruje się w stronę lekko zapuszczonego, ale mającego chyba dzięki temu więcej
uroku, pałacu Casa del Rey Moro. Bliżej przyjrzymy się
mu nieco później.
W Andaluzji cudowną stroną każdego miasta są place, pełne
soczystej, egzotycznej zieleni palm i drzewek pomarańczowych. Ronda nie odbiega
od tego schematu, a pełni uroku tym zielonym przestrzeniom w centrum miasta
dodaje stukot przejeżdżających dorożek, małe kawiarenki i mnóstwo kwiatów
doniczkowych zawieszonych w oknach.
|
Widok na Esteponę i skałę Gibraltaru z drogi wyjazdowej naszego domku |
|
zaledwie parę kilometrów od Marbelli - wszędzie góry... a w dole Morze Śródziemne |
|
fantastycznie poprowadzone drogi z urzekającymi panoramami |
|
Ronda i najsłynniejsza w Andaluzji arena corridy |
|
XVIII-wieczny most Puente Nuevo - wizytówka Rondy
|
|
widok w dół spod mostu
Puente Nuevo
|
|
na takie zestawienia kolorystyczne czekalismy ;-) |
Spacerujemy tak blisko godzinę, delektując się pięknem tego
zakątka. Nie wiedzieć kiedy dochodzimy pod wspomniany już pałac Casa del Rey
Moro i gdyby nie fakt, że jesteśmy w Rondzie i mijają nas jednak w miarę liczne
grupy turystów, nie miałabym problemów z wyobrażeniem sobie, że jestem w
Barcelonie, w jednej z tych tajemniczych dzielnic willowych z powieści Zafona.
Brukowane uliczki, dzikie kwiaty oplatające ściany, „trącone zębem czasu”
ogrodzenia i w końcu sam pałac z przylegającym doń ogrodem. Bajka…
|
To patio urzekło mnie chyba najbardziej... ;-) |
|
widok na wspomniany pałac Casa del Rey
Moro |
Kręcimy się jeszcze chwilę po drugiej stronie mostu,
szukając jakiegoś miejsca na obiad. Zatrzymujemy się w jednym z barów tapas,
gdzie zamawiamy paellę, już nie tak wspaniałą jak ta, która jedliśmy parę dni
wcześniej. W środku panuje typowa hiszpańska atmosfera, jest gwarnie, a właściciel
dwoi się i troi aby zaspokoić zamówienia wszystkich gości.
|
na talerzu paella |
|
Ronda od podwórka ;-) |
|
czasem warto zadrzeć głowę do góry ... |
Niestety zaczyna się chmurzyć i z Rondy wyjeżdżamy trochę
zaniepokojeni dalszym rozwojem sytuacji. Kierujemy się jakieś 10 km na północ obejrzeć
reklamowane w przewodnikach miasteczko Setenil.
Przejeżdżamy przez niewysokie choć bardzo urokliwe góry Sierra de las Sallinas.
W Setenil cześć mieszkańców zbudowała
swe domy jedno lub dwupiętrowe pod ogromnym nawisem skalnym i to właśnie skała tworzy
tu naturalne dachy. W ten sposób powstały interesujące półjaskinie. Oczywiście
uwzględniając wysoką atrakcyjność turystyczną tego miejsca w większości z tych domków urządzono
restauracyjki, kawiarenki czy sklepy z pamiątkami. Niestety to już kolejna miejscowość,
którą zwiedzamy w lekkim deszczu. Na osłodę serwujemy sobie jednak doskonałą
kawę z lodami i goframi.
|
Setenil |
|
półjaskiniowe domki w Setenil |
Przed nami droga powrotna – kilkadziesiąt kilometrów do
Estepony, przez kilka masywów górskich Serrania de Ronda, Sierra de Grazalema i
Sierra Bermeja. I znów jak dnia poprzedniego kolejne kilometry przemierzamy gęsto
skręconymi serpentynami, wiodącymi nas wśród
bądź gołych skał, bądź zielonych grzbietów. Pokonujemy spore różnice
wysokości, mijając miejsca gdzie położone są maleńkie białe wioski. Wzdłuż trasy w Sierra Bermeja rośnie sporo
dębów korkowych i dodać należy, że Hiszpania jest drugim za Portugalią krajem,
który słynie z produkcji korka.
Okorowane stare
drzewa,
tworzące momentami szpalery wzdłuż wąskich górskich dróg, robią na nas niezwykłe wrażenie.