To były właściwie two pizza days, bo przygotowania zaczęłyśmy z Kasią już dzień wcześniej. Do włoskiego dania komponował się idealnie włoski deser, a ja postanowiłam podzielić się moim odkryciem pistacjowego tiramisu.
Wino, dobra muzyka z gramofonu i mnóstwo śmiechu - głównie w kuchni - tak upłynął jeden dzień.
A następnego tuż po wycieczce nad jezioro Lunzersee, gościliśmy u znajomych Kasi i Aloisa, którzy organizują co jakiś czas wieczory pizzy. Każdy komponuje sobie swoją, dobiera składniki i sam zanosi do pieca.
Bardzo ciekawe doświadczenie ta wizyta ;-) Dużo alkoholi wszelkiego rodzaju, od wina przez likiery po tequilę i drinki. I nie przeszkodził brak płynnej znajomości języka niemieckiego ;-))).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz