Upragniony wyjazd na wakacje. W tym roku celem jest Czarnogóra. Oczywiście możliwe jest przejechanie w trybie ciągłym 1100 km, w przewidywanym czasie podróży ponad 15 godzin, ale lepiej chyba niespiesznie, z przystankiem, który tak się jakoś fajnie na mapie ułożył, że wypadł w Peczu.
Do tego miasta mam sentymentalny stosunek i chętnie wracam wspomnieniami do upalnego lata w końcówce lat 90-tych i cudownej, pełnej niespodzianek kanikuły w zachodnich i południowych Węgrzech.
Po tych ponad 20 latach, niby nic się nie zmieniło a jednak Pecz zrzucił z siebie trochę szarości. Szechenyi Ter, serce Peczu i zamykające go odrestaurowane budowle otacza zieleń, kwiaty, ciekawie zaprojektowane klomby. W upalny dzień rześkości dodaje interesująca kaskada, spływająca tak po prostu po schodach, prowadzących pod Meczet Gazi Kasima Paszy.
Wypełniamy sobotni wieczór spacerując po starej części miasta odtwarzając zapamiętane kiedyś ścieżki.
 |
Meczet Gazi Kasima Paszy przy Szechenyi Ter |
 |
Szechenyi Ter |
 |
to już taki niepisany zwyczaj podglądania ślubów podczas podróży - tak eleganckiej sesji jeszcze nie fotografowaliśmy ;-) |
 |
Synagoga |
 |
halo, halooo... nie wierzyłam, że budki telefoniczne są jeszcze na świecie :-) a w Peczu są i działają! |
 |
pod meczetem Hassana Jakovaliego |
 |
pod murami starego miasta ... w drodze do okrągłej wieży Barbakanu |
 |
imponująca czterowieżowa katedra |
 |
a to już rarytasy w niezwykle klimatycznej bałkańskiej restauracji Balkan Bisztro przy Ferencesek utcaja - będziemy ją mile wspominać ,nie tylko z powodu wyśmienitej kuchni, czy doskonałego białego wina... wyliczenie napiwku dla kelnera okazało się zagadką matematyczną i wielkim faux pas - na szczęście udało się wybrnąć z tej zabawnej niezręczności |
 |
Meczet Gazi Kasima Paszy przed zmrokiem |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz