Na ten dzień czekaliśmy miesiące. Wszystko się dzieje tak szybko. Obfite śniadanie na dzień dobry... ech te sery, twarożki, szynki i jajecznica! Potem już zbiórka przy miejscu wydawania strojów, szukanie swojego numeru butów, oglądanie modeli kombinezonów. Ich dobór podczas wydawania jest zabawny. Panowie lustrują sylwetkę od stóp do głów i bez wahania wydają kostium jakby mieli metr krawiecki w głowie.
Kombinezony są nieco mokre, trzeba się liczyć z tego typu niespodzianką, mokre są też buty, ale po kilku minutach nie odczuwa się już żadnego dyskomfortu. Przed recepcją jesteśmy dzieleni na grupy jak na apelu szkolnym. Każda podąża za swoim kierowcą do przydzielonego pojazdu. My pakujemy się do nieco zdezelowanego jeepa razem z piątką wesołych Czechów. Spodziewałam się spektakularnego przejazdu na miejsce rozpoczęcia spływu, jednakże poziom ekstremalnych doznań przeszedł moje wyobrażenie. Bo oto przez prawie godzinę przemieszczamy się wzdłuż rzeki Tary, trawersując stromy grzbiet, pnąc się stromo w górę lub na przemian zjeżdżając w dół. I nie byłoby w tym nic specjalnego gdyby nie głęboka na kilkaset metrów przepaść w dół, wąska niemalże leśna droga szerokości samochodu i nadjeżdżające z przeciwnego kierunku inne pojazdy, wracające właśnie z "zrzutu".
Na zakrętach i podjazdach tumany wznoszonego pyłu i niedomykające się drzwi z mojej strony, które przy chwili zapomnienia i mocniejszym oparciu się o nie, po prostu otwierają się na oścież ;-))))
Wrażenia niezapomniane!
Na miejscu w tej samej grupie wsiadamy na nasz ponton.
Jeszcze tylko kaski na głowę, wiosła do ręki, stopy pod liny i zaczyna się.
Rzeka Tara na tym odcinku jest bardzo zróżnicowana. Są miejsca kiedy widzi się dno, można by nawet do niego sięgnąć dłonią. Są też i takie, które swoim bezkresem tworzą wielką głębię.
Nurt na sporej długości jest raczej spokojny, leniwy wręcz, co sprzyja podziwianiu otaczających nas z obu stron wysokich ścian, tworzących najgłębszy w Europie kanion (nawet 1300 m głębokości). Co kilkaset metrów woda marszczy się, burzy, kłębi, dostarczając nieprawdopodobnych emocji. W takich chwilach kombinezony stają się w mgnieniu oka całkiem mokre.
Podczas spływu jest kilka miejsc postojowych. Na drewnianych podestach wybudowanych przy samym brzegu można kupić piwo, wypić kieliszeczek rakiji. Można też dla odmiany oddać się kąpielom w wodzie - zimnej nieco;-). Są też i tacy, którzy biegną stromo w górę stoku aby po prostu skoczyć do wody.
Rafting Centar Tara-Raft organizuje spływ na odcinku, obejmującym miejsce połączenia się Tary z Piwą - obie te rzeki tworzą Drinę.
Cała wycieczka z przerwami i uwzględnieniem dojazdu zajmuje około pięciu godzin, niezapomnianych i jedynych w swoim rodzaju. Pontonem dopływamy bezpośrednio do naszego ośrodka, gdzie po wszystkim czeka na nas pyszny lunch.
Poziom organizacji w Rafting Centar Tara-Raft jest zadziwiający. Nie ma chodzenia z pieniędzmi i płacenia za każdą butelkę piwa, czy ekstra kawę. Wszystko załatwia się przy barze na hasło, a za całość płaci się przed wyjazdem. To niezwykle wygodne.
grunt to porządne śniadanie |
strój wydany :-) |
24 lata temu biała sukienka i granatowy gajer, dziś emocje na Tarze w najgłębszym kanionie Europy! |
jeden z bardziej mrożących krew w żyłach przejazd |
tuż przed zejściem na wodę |
Tara miejscami niezwykle spokojna, wydaje się też taka płytka - nic bardziej mylnego |
można też było wyskoczyć na ląd na kieliszeczek rakiji |
i kolejne miejsce postojowe |
a to już nasza ekipa w komplecie - z piątką wesołych Czechów |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz