|
nie da się ukryć - jesteśmy w Chianti! |
Czarny
kogut i wszystko jasne. Wjeżdżamy w królestwo Chianti. Jak magnes
coś mnie pcha w te same miejsca, które widziałam już pięć lat
temu. Na liście nie może więc braknąć maleńkiego Montefioralle.
Zjeżdżamy z obwodnicy florenckiej i już budzą się emocje, bo
przed nami górki, pagórki...
Wszędzie
otacza nas soczysta o tej porze roku zieleń, przetykana intensywną
żółcią krzewów, których nazwy jeszcze nie ustaliłam ;-)
O
urodzie pejzaży można mówić wiele, ale słowa jej chyba i tak nie
oddadzą, a zdjęcia być może są tylko namiastką uchwyconej
chwili.
Zagłębiając
się w system coraz węższych i zdecydowanie lokalnych dróg
docieramy do Montefioralle, panoramę osady najlepiej podziwiać od
strony drogi SP101.
A
tu jakby czas stanął w miejscu. Ten sam parking – może nieco
więcej zieleni, ten sam winobluszcz, oplatający jedną z bram
wejściowych i ten sam spokój, zamknięty w ciasnych uliczkach.
Nawet jeden z domków z kwiatami ten sam ;-). Obejście dostępnej
dla turystów części zajmuje niespełna pół godziny, włącznie z
robieniem zdjęć. Schodki prowadzące na wyższe
kondygnacje pozostawiają jedynie smak tajemnicy.
|
pierwsze pejzaże w Chianti |
|
panorama na maleńkie Montefioralle |
|
znów w ciasnych uliczkach Montefioralle |
|
gdzieniegdzie piaskowy kamień ocieplają kolory kwiatów |
|
Montefioralle i jego otoczenie |
|
ktoś chętny? :-) |
|
gdzieś w drodze do Radda in Chianti |
Z
Montefioralle jedziemy w stronę kolejnej perełki - Volpaia.
To trochę nieplanowany postój, bo bardziej nastawialiśmy się na
poszukiwanie dróg wysadzanych cyprysami, a ta w okolicy Volpai jest
wyjątkowej urody. Samo miasteczko jest równie senne jak
Montefioralle i tak samo urzekające. Wałęsamy się trochę
uliczkami, chłód kamienia ożywiają wszelkie możliwe kolory róż,
zasadzonych niemalże przy każdym domu. W międzyczasie robimy
przerwę na obowiązkowe cappuccino.
|
między Radda in Chianti a Volpaia |
|
Volpaia |
|
Volpaia - róże i cytryny ;-) |
|
Volpaia |
|
Volpaia |
Ech…
powtarzam się może ale jakże bajeczny jest przejazd z Volpaia do Castelliny in Chianti przez Radda in Chianti.
Wiosna
wręcz eksploduje kolorami kwiatów. A Castellina in
Chianti to kolejny nieplanowany postój. Tu zaopatrujemy się
w jednym z wielu sklepików w wino, w tym obowiązkowo w Chianti
Classico. Wszędzie kuszą degustacje.
|
Castellina in Chianti |
|
Castellina in Chianti |
|
coś nie wyszło? ;-) |
|
Castellina in Chianti |
|
dostałam kwiaty od Pana Męża ;-) |
Naszym
kolejnym celem jest przejazd do lokalnej winnicy Mazza, w
której również i 5 lat temu zaopatrywaliśmy się wino. Nie ma tu
może zbyt wielkiego wyboru, ale za to wina przednie, a i możliwość
zakupu większej ilości takiego domowego, w dobrej cenie.
3
l za 7 Euro? Ależ owszem;-). Wino to, zapakowane w szczelnie
zamknięty worek ze srebrnej folii, zaopatrzone jest w sprytnie
wmontowany kranik do rozlewania. Całość dodatkowo zapakowana w
kartonik. O popularności
tego wina świadczy obecność
tzw. „lokalsów”, zaopatrzonych w liczne baniaki do napełniania.
Dojazd
do winnicy odbywa się klasyczną szutrową strade bianche.
Zatrzymujemy się przed starym opuszczonym budynkiem, oblanym wręcz
czerwienią maków. Zaraz po drugiej stronie drogi nie kończące się
krzewy winorośli.
|
daleko od szosy, czyli podążając strade bianche |
|
uwielbiam takie "zderzenia" soczystej świeżości z elementami przemijania |
|
a to już winnica Mazza |
|
czasem monotonną i uporządkowaną zieleń winnic ożywia kolor róż |
Wracając
warto zatrzymać się na chwilę na zrobienie tzw. "cyprysowej
fotki" przy nieodległym agriturismo Casale dello Sparviero.
|
widok n a winnicę Casale dello Sparviero |
Ponieważ
pora jest idealna, w ramach powrotu robimy mały skok w bok
do Certaldo, które również pamiętam z poprzedniego
pobytu w Toskanii. Nie mieliśmy jednak wtedy okazji zobaczyć
miasteczka za dnia. Nie tracąc czasu na poszukiwanie miejsca
parkingowego, zatrzymujemy się niedaleko stacji kolejki, z której
można się łatwo dostać do Alte Certaldo, tej bardziej
interesującej części miasta.
Wybieramy wariant pieszego podejścia, które jak się okazuje, wcale nie jest takie mozolne. Spod murów roztacza się piękna
panorama na okolice miasta, a na horyzoncie rysują się dość
wyraźnie sylwetki wież San Gimigniano, odległego od Certaldo o
jakieś 15 km.
|
Certaldo |
|
Alte Certaldo |
Na
wszelki wypadek rezerwujemy stolik na kolację, w znanej mi już z
pysznej kuchni, restauracji L'Antica Fonte. Do tawerny, z plakatu
reklamowego, kusząco zaprasza z nieśmiało spuszczonym wzrokiem,
piękna półnaga kobieta.
Zaletą
tego miejsca, oprócz wspomnianych doskonałych posiłków, jest uroczo
usytuowany ogródek, z rozległym widokiem na okolice.
Zanim
jednak poddamy się rozkoszom podniebienia, robimy spacer po Alte
Certaldo, z przyjemnością zapuszczając się w boczne uliczki od
głównej Via Giovanni Boccacio (tu urodził się, zmarł i
został pochowany ten słynny toskański pisarz).
|
Alte Certaldo |
|
pod murami Palazzo Pretorio |
Via
Boccaccio słynie nie tylko z domu mistrza, będącego wierną kopią
oryginału, zniszczonego podczas wojennych bombardowań, czy Pałacu
Pretorio z XII w.
Pod
numerem 11, warto zatrzymać się na chwilę w Caffeteria
Bar Boccacio, na słynne
fantazyjnie udekorowane cappuccino. Jeśli dodać, że każda
filiżanka jest niepowtarzalnym dziełem sztuki, warto nawet nieco
przepłacić ;-)
|
a to już kreatywność personelu w Caffeteria Bar Boccacio przy Via Giovanni Boccacio 11 - cappuccino może nieco droższe ale fantazyjnie ubarwione ;-) |
Tymczasem
czas szybko płynie i o 19.00 meldujemy się w restauracji.
Goście powoli wypełniają ogródek. W ramach przystawki zamawiamy
bruschetty. Jedną z nich jest Bruschetta Tuscany z obłędną pastą,
która stanie się chyba moją ulubioną. Jej składnikami jak
doczytałam jest toskańska kiełbasa (bardziej do smarowania niż
krojenia), czosnek, oliwa, sól i pieprz. Druga zaspokoiła moją
ciekawość i wreszcie spróbowałam rozpływającej się w ustach
słoniny z Colonnaty (Lardo
di Colonnata).
Danie
główne stanowią ravioli i gnocchi. Do tego oczywiście nie mogło
zabraknąć wina, a w ramach deseru kieliszeczka limoncello.
|
w ogródku restauracji L'Antica Fonte |
W
błogich nastrojach szwendamy się jeszcze chwilę nastrojowo
oświetlonymi uliczkami miasta. Jest tak niespiesznie... a wszystko wokół zdaje się wyczekiwać...
|
Alte Certaldo przed zmrokiem ... |
foto: K. Sobiecki z moim skromnym współudziałem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz