Baraniec

Baraniec

środa, 30 sierpnia 2017

Rumunia 2017 - dzień V

Żal by było tę Dolinę Nery całkiem pogrzebać, więc mimo przykrego wspomnienia przejazdu do miejscowości Potok, decydujemy się tam wrócić i zrobić przynajmniej krótszy wariant - wycieczkę wzdłuż potoku Beiului.
Tym razem do celu jedziemy od strony graniczącej z Serbią, mijając po drodze sielskie wioski. Zatrzymujemy się też na chwilkę nad samych Dunajem aby przyjrzeć się bliżej ptasim gniazdom, wydrążonym w skarpach brzegowych. Mimo, że od rana jest już gorąco, towarzyszy nam silny wiatr, cichnący im bardziej oddalamy się od rzeki.
Dunaj na skrawku zachodniej granicy - choć upalnie to WIEJE... i to jeszcze jak!

domy kolorowe jak marzenie a i konia przy drodze spotkać nie trudno ;-)
Tak jak wspomniałam, nasza zaplanowana piesza wycieczka zajmuje łącznie około czterech godzin i obejmuje kilka atrakcji, a co najważniejsze gwarantuje wytchnienie od upału. Spod miejscowości Potok wyrusza się żółtym szlakiem. 
tam już tylko Dolina Nery ;-)

żółtym szlakiem wzdłuż potoku Beiului
Do pierwszego wodospadu Cascada la Văioagă dociera się po około 45 minutach. Jego sfotografowane nie jest zbyt łatwe, co bardziej pomysłowi turyści, wykonując serię dziwnych akrobacji, próbują dostać się pod sam strumień kaskady – mamy więc mistrzów planu drugiego. Zdjęcia nie oddają niezwykłej urody tego miejsca, mocno zacienionego, nieco tajemniczego... Woda w nurcie nieco niżej wodospadu jest spokojna i ma zachwycający kolor.
wodospad Vaiaga (Cascada la Văioagă) - może nie tak spektakularny jak te islandzkie, ale równie urokliwy

i koszulkę dopasowałam do okoliczności ;-)
W parę minut później docieramy do polany, na której znajduje się pole namiotowe. Nie dziwią nas liczne śmieci. To ostatnie miejsce, do którego można dojechać samochodem i żaden cywilizowany człowiek tego nie robi, parkując zaraz na początku szlaku. Ale nie Rumun, ten choćby miał urwać zawieszenie, dojedzie wszędzie.  
idziemy, idziemy a woda tym razem spokojna...
Od tego miejsca ścieżka nieco się zwęża i prowadzi pod samo jeziorko zwane Byczym Okiem (Lacul Ochiul Beiului). Nie jest to zwykłe miejsce. Woda ma niespotykaną szmaragdową barwę. Próbuję wyobrazić sobie ten zakątek jesienią, kiedy niebieskawa toń kontrastuje z ciepłymi kolorami liści. 
perełka na szlaku - szmaragdowe Bycze Oko (Lacul Ochiul Beiului) ;-)


Dalej ruszamy, pnącym się nieco stromiej, czerwonym szlakiem.
I tu niespodzianka, u celu bowiem okazuje się, że ostatnia atrakcja – wodospad Beusnita (Cascada Beusnita), zamiast zachwycić nas rześkością tryskających kaskad, zieje pustką. No cóż… taki suchy wodospad też ma swój urok ;-)
największa niespodzianka na szlaku - całkiem suchy wodospad Beusenita (Cascada Beusnita)

nadzwyczaj tu czysto jak na rumuńskie standardy - może napis na tabliczce działa? ;-)
Powrót, to przejście tą samą trasą, błogosławimy bufet na polanie za zimną Colę.
Z punktu startowego szlaków, wybieramy się jeszcze na krótki odcinek trasy, wyznaczonej do wioski Sasca Romana, którego niewątpliwą atrakcją są skalne tunele
skalne tunele na szlaku do wsi Sasca Romana

TAM byliśmy ;-)) - widok spod wsi Potok 
Trudy przejazdu do głównej drogi wydają się już zupełnie nieistotne, zwłaszcza że zwieńcza je rumuński obiad.

foto: Krzysiek, ja okazjonalnie ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz