Baraniec

Baraniec

niedziela, 4 sierpnia 2013

reminiscencje toskańskie - odsłona ósma (Montepulciano, Pienza)



Kolejny punkt z przewodnika turystycznego Kingi zrealizowany. Tego dnia przed nami wyjazd na południe Toskanii do Pienzy i Montepulciano. Oba miejsca oferują tzw. „full service” czyli coś dla ducha i coś dla ciała.

Zanim jednak trafiamy do tych urokliwych zakątków toskańskich odbywamy naszą codzienną flamenkową celebrę. Tym razem ze względu na prace drogowe jakie zostały zainicjowane o poranku, dodam zbyt hałaśliwe aby skupić się na "ti ti ti ti…", zjeżdżamy na zajęcia do sali przy drugiej parafii prowadzonej przez Krzysztofa. Tu utrwalamy zorongową choreografię na koncert, który ma się odbyć już nazajutrz. 

Ale… wracając do naszej wycieczki… Bez wprowadzania specjalnych korekt czasowych, związanych ze zmianą miejsca warsztatów, udaje nam się wyjechać o zaplanowanej godzinie. Podróż mimo sporej liczby kilometrów upływa szybko i sprawnie. Martwią tylko trochę coraz ciemniejsze, kłębiące się nisko chmury.

Jako pierwszą miejscowość zwiedzamy Montepulciano, określone nawet jako południową stolicę Toskanii. Już na wejściu do miasta witają nas sklepiki, kuszące degustacjami to wina, to oliwy to innych przysmaków na jej bazie. Tu właśnie zaopatrujemy się w te wszystkie smakołyki. Pora to idealna na kawę więc z przyjemnością zasiadamy w kawiarence obserwując niebo i to jak na nie reagują lokalni sprzedawcy. Dosłownie jakby w jednej chwili wszyscy zabezpieczają stoliki, krzesła, kramy przed nadciągającym deszczem. I rzeczywiście suchą nogą udaje nam się jeszcze odbyć krótki spacer, po czym nieśmiało kapiące na początku kropelki zamieniają się w regularną ulewę. W międzyczasie małej grupce w składzie: ja Marta i Ala udaje się jeszcze zajrzeć do miejscowej katedry. Do samochodu docieramy niemalże całkiem mokrzy.  

widok na starą część Montepulciano

brama wejściowa do miasta

czas na degustacje oliwy i innych przysmaków 



spacer ulicą Corso

chwila na kawę i panacottę


ależ urokliwe są te uliczki, chodniczki... ;-)


Katedra w Montepulciano i piękny ołtarz
Do Pienzy jedziemy jednak w doskonałych nastrojach, zwłaszcza że niebo nieco się wypogadza. Tu właściwie skupiamy się na maleńkiej części tej miejscowości, gros czasu spędzając w poleconym przez Kingę i Grześka sklepiku z serami. Wybór oszałamiający, podobnie zresztą jak zapach w środku. Mając możliwość degustacji wybieramy każdy coś dla siebie i udajemy się jeszcze na krótką włóczęgę.
Trzeba przyznać, że Pienza w zachodzącym słońcu jest fascynująca a i widoki jakie się stąd rozciągają na pobliskie wzgórza zapierają dech w piersiach, zwłaszcza że niebo nad nimi jeszcze pamięta popołudniowe, deszczowe orzeźwienie.
Pienza



po burzy



i sery, sery, sery....













raz jeszcze sklepik, w którym kupowaliśmy sery




Wracając zatrzymujemy się jeszcze w dwóch punktach widokowych gdzie delektujemy się pocztówkowymi wręcz pejzażami Toskanii – absolutna konieczność podczas zwiedzania tego regionu.
jedno z miejsc widokowych w drodze powrotnej

Capella di Vitaleta






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz