Baraniec

Baraniec

niedziela, 12 kwietnia 2015

Rzymskie wakacje - dzień trzeci

Wreszcie budzi nas słoneczny poranek. Przez okno wyziera bezchmurne niebo w soczystym błękicie, zimno jednak potwornie, do tego lodowaty wręcz wiatr.
Uniesione zmianą pogody i planami na ten dzień, wypijamy
w pobliskiej kawiarence życiodajną kawę i biegniemy na stację, gdzie w oczekiwaniu na pociąg łapiemy chciwie promienie słońca. Dzisiejsze zwiedzanie skupiać się będzie głównie wokół Bazyliki św. Pawła za Murami i odległej o prawie 30 km Ostii. Zanim tam jednak dotrzemy jedziemy na Piazzale Ostienze, pod słynny w Rzymie grobowiec - Piramidę Cestiusza, trybuna ludowego i pretora, wzniesioną w zaledwie 330 dni w I w. p.n.e.  
wietrzny poranek, śniadanie na stojąco, przejazd pod piramidę Cestiusza, w oczekiwaniu na przejazd do stacji przy Bazylice św. Pawła za Murami
Stąd już całkiem niedaleko do zjawiskowej wręcz Bazyliki św. Pawła za Murami, szczycącej się statusem eksterytorialnym – Bazylika w całości należy do Watykanu.
Zanim wejdziemy do środka tej ogromnej, majestatycznej budowli, stajem
y w "wianuszku" przed dziedzińcem aby posłuchać co opowie nam na temat Bazyliki Beata w ramach naszego konkursu.
Świątynia została wybudowana w IV w., w miejscu gdzie został pochowany św. Paweł, czyli około 2 km za murami Aureliana, otaczającymi Rzym - stąd wzięła się jej nazwa. Każdy kolejny urzędujący papież miał pewien wkład w rozwój i upiększanie Bazyliki. Kościół ma układ pięcionawowy, z fasadą wychodzącą na dziedziniec otoczony granitową kolumnadą, na środku którego czuwa wyniesiona postać św. Pawła z mieczem.
Wejście do Bazyliki poprzedza narteks (nowe słowo, którego się przy okazji nauczyłam), nad którym dominuje przepiękna złota mozaika.
Zanim zetkniemy się z absolutnym pięknem świątyni warto zatrzymać się na chwilę przed wejściem z Świętą Bramą.
Nie da się opowiedzieć wrażeń z wnętrza kościoła. Przede wszystkim mamy niepowtarzalną okazję obcować z niemalże pustym wnętrzem, co przy skali świątyni robi piorunujące wrażenie. Na pierwszy rzut oka uderza niezwykła skromność Bazyliki, w miarę jednak jak przemieszczamy się ku ołtarzowi, zwracają uwagę wyrafinowane detale. Mnie osobiście urzeka światło, które ślizga się po kolumnach, tworząc na posadzce u ich nasady interesujące smugi.
Nawę główną zamyka łuk, zdobiony oryginalną mozaiką z V wieku, pod którym znajduje się grób św. Pawła, przykryty gotyckim baldachimem wykonanym w 1285 r. Warto wspomnieć, że Bazylika została doszczętnie zniszczona przez pożar jaki wybuchł na skutek prac dekarskich prowadzonych w 1823 r. Ocalało zaledwie kilka elementów, w tym mozaika o której wspominałam powyżej, cyborium, część prawej nawy bocznej a także dziedziniec klasztorny. Aż trudno uwierzyć, że odbudowa świątyni trwała zaledwie 31 lat.
Mozaiką ozdobiona jest również apsyda, nawiązując do stylu bizantyjskiego, z postaciami Chrystusa otoczonego świętymi: Piotrem, Andrzejem, Pawłem i Łukaszem.
Na ścianach naw po prawej stronie zwraca również uwagę ułożony w długi pas zbiór medalionów z wizerunkami kolejnych papieży - od św. Piotra aż do Franciszka. Ponoć związana jest z tym legenda, która głosi, że jeżeli wszystkie wolne miejsca zostaną wypełnione medalionami z wizerunkami kolejnych papieży, nastąpi koniec świata.
Bazylika św. Pawła za Murami - zadanie konkursowe Beaty ;-)

 Bazylika św. Pawła za Murami z granitową kolumnadą, posąg św. Pawła z mieczem , fasada ozdobiona złotą mozaiką, fragmenty drzwi wejściowych

wnętrze Bazyliki św. Pawła za Murami  

Grób św. Pawła w Bazylice  

Bazylika św. Pawła za Murami
My podążamy w kierunku największej atrakcji, którą skrywa ten zakątek, a mianowicie na dziedziniec przyległego do kościoła opactwa, z najpiękniejszymi chyba krużgankami jakie widziałam do tej pory w swoim życiu. Krużganki to dzieło kamieniarzy Szkoły Kosmatich  z XIII w., z niezwykłymi, delikatnymi kolumienkami, zdobionymi kolorowa mozaiką. Kolumny są w wielu miejscach poskręcane, co dodaje im jeszcze więcej filigranowości.
Tu spędzamy chwilę, zwłaszcza że w miejscu tym, osłoniętym od wiatru jest całkiem ciepło. Tu też układamy się przy fontannie do zbiorowego zdjęcia. 
Dziedziniec klasztorny otoczony krużgankami z XIII w., dzieło kamieniarzy szkoły Cosmatich (arte cosmatesca).

arte cosmatesca w niezwykle wyrafinowanej formie delikatnych kolumn

ukladamy się do zbiorowego zdjęcia na dziedzińcu klasztornym
subtelne krużganki kontra majestatyczna kolumnada bazyliki
Z żalem opuszczamy ten cudowny Przybytek, coś jednak podpowiada, że należy koniecznie udać się w poszukiwaniu miejsca ze strawą. Zatrzymujemy się w barze z pizzą i innymi włoskimi specjałami, zjadanymi na szybko i obowiązkowo w pozycji na stojąco, doświadczając typowo włoskiego klimatu w porze lunchu. Jest tu niezwykle gwarno, na pierwszy rzut oka nie wiadomo o co chodzi i jaka kolejność obowiązuje w oczekiwaniu na zamówienie. Okazuje się, że system numerków pobieranych przy wejściu jest we Włoszech coraz bardziej powszechny i spotkamy się z nim jeszcze nie raz, nawet w oczekiwaniu do stoiska z wędlinami w supermarkecie.
W zdecydowanie dobrych nastrojach kierujemy się do stacji kolejki podmiejskiej, skąd odjeżdżamy do Ostii, miejsca które odkryje przed nami
Kinga w kolejnej konkursowej odsłonie.
To niezwykłe, bo zaledwie 30 km od wielkiej metropolii można znaleźć się w innym, równie imponującym miejscu. To tu Rzymianie spędzają wolny czas, wolne popołudnia, weekendy. Nas jednak Ostia interesuje przede wszystkim za sprawą starożytnych ruin, pozostałości po wzniesionym
około 620 r. p.n.e. u ujścia Tybru do morza Tyreńskiego  mieście portowym.
Trudno w szczegółach rozpisywać się na temat atrakcji jakie mijamy. Zwiedzamy domy mieszkalne, 
termy Neptuna, kompleks łaźni "cesarskich", portyki, forum czy bazylikę, nie mówiąc o amfiteatrze z 12 w. p.n.e. gdzie tańczymy sevillanas. Mijając niewielkie muzeum oglądamy fragmenty sarkofagów,  malowideł. 
Ostia - lekcja prowadzona przez Kingę

amfiteatr w Ostii...


najlepiej tańczy się na ... scenie ;-)
w drodze do stacji 
Niestety nie uwzględniłyśmy, że poza sezonem starożytna Ostia odpoczywa i jest zamykana już o 17. Popędzane więc głośnymi świstami gwizdków strażników z żalem opuszczamy to miejsce.
A przed nami kolejna atrakcja, bez której pobyt we Włoszech można uznać za niekompletny ;-)
Jedziemy na odległą o zaledwie 3 km plażę, gdzie spędzamy miło czas w blasku romantycznie zachodzącego słońca. Tu znów (jak rok wcześniej) robimy małą sesję zdjęciową z "teletubisiowym" wątkiem w roli głównej.
Mimo zimna nie odpuszczamy i udajemy się również na włoskie lody.
morze ;-)))
kawa i lody nad morzem ;-)
Jeszcze tylko drobne zakupy i wracamy na domową kolację do naszego mieszkanka w Rzymie, mieszkanka które na godzinę zmieni się w Krainę Czarów z Alicją w roli głównej ;-)



foto: moje i Małgosi Matyjaszczyk (dziękuję)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz