Baraniec

Baraniec

niedziela, 21 sierpnia 2011

Baraniec 2148m n.p.m.


To jeden z tych wypadów w góry, podczas którego Tatry ofiarują absolutnie WSZYSTKO: słońce, niebo, niezbędny na szlaku wiatr, widoki i poczucie, że jest bosssko - dodaję do ulubionych ;-))) i bardzo, bardzo polecam (wycieczka na przynajmniej 8 godzin, dość mozolna - ale warto).

Uwielbiam za każdym razem ten zastrzyk adrenaliny przed wyjazdem w góry. Pakowanie plecaka, ładowanie baterii do aparatu, przygotowanie ubrań na rano... mały reisefiberek. O ironio losu człowiek próbuje szybko zasnąć aby rano nie musiał powiek podpierać ale jak na złość mija minuta za minutą i okazuje się, że na liczniku snu ma się zaledwie 2-3 godziny. Tym razem nie mogłam w ogóle zasnąć i jak już mi się wydawało, że zapadam się w "objęciach Orfeusza" - niczym dzwon złowieszczo zagrzmiał sygnał pobudki. Wstaliśmy jak zawsze, skoro świt, właściwie w tym wypadku nieco wcześniej bo już przed czwartą i w chwilę później wyjazd... Prawie połowa odcinka do Nowego Targu w niemalże egipskich ciemnościach, nieco przypominających tolkienowski Mordor. Grafitowe, gęsto utkane chmury wisiały bardzo nisko, nie dając szans budzącemu się słońcu. Dopiero za Nowym Targiem coś się rozjaśniło a po słowackiej stronie było pewne, że pogoda dopisze. Już Tatry Bielskie przywitały nas skąpane w ciepłym, porannym słońcu, jeszcze nieśmiało wyzierając zza chmur. Od Tatrzańskiej Łomnicy mogliśmy do woli pieścić oczy, kolejnymi fragmentami rozleglej panoramy, doskonale widocznej przy tej przejrzystości powietrza i pięknie kontrastującej z lazurem nieba.
Tatry Bielskie o poranku (okolice Ziaru)
Do Pribyliny, skąd miał się rozpocząć szlak jedzie się dość długo - z Krakowa to w najkrótszej wersji (przez Jurgów i Smokowce) ponad 180km. Parkujemy po 2.5 godzinnej jeździe i ruszamy na szlak o 7.30. Jest rześko ale i tak cieplej niż zakładaliśmy. Od samego początku szlak nie pozostawia żadnych złudzeń - będzie mozolnie i stromo - bez taryfy ulgowej. Nawet odcinków "pseudopłaskich" nie uświadczy, nie mówiąc już o wygodnych trawersach, podczas których idąc można złapać oddech i wyciągnąć nogi. Korzystamy jednak z porannego chłodu jaki panuje w lesie i podążamy w górę, szybko zdobywając wysokość.
początek szlaku 
pierwsze widoki na szlaku przed dojściem na Klinowate (Krywań) 
Po około godzinie wchodzimy na uroczą kameralną polankę Horzyca, na zboczu której znajduje się niewielka wiata (aktualnie w fazie remontu). To znak, że jesteśmy na wysokości 1500m n.p.m. Idziemy dalej w górę, las powoli rzednie, nie wiedzieć kiedy wchodzimy w piętro kosodrzewiny. Przechodzimy grzbietem o nazwie Klinowate, z którego nieśmiało wyłaniają się pierwsze widoki na Dolinę Jamnicką. W szczególności możemy podziwiać grzebień Otargańców, zamknięty masywnym szczytem Raczkowej Czuby, oraz oddaloną nieco grupę Krywania. Patrząc na grań Otragańców przypomina nam się przejście sprzed dwóch lat, w zdecydowanie innych warunkach pogodowych ale przebiegiem szlaku bardzo przypominające naszą dzisiejszą wycieczkę. To dziwne ale z tej perspektywy grań ta wydaje się nieco skromna w porównaniu w wyobrażeniami jakie nosiłam do tej pory po jej zdobyciu. Nie zmienia to faktu, że widok ten przypomniał mi tamtą "katorgę" z rekordową chyba jak na Tatry łączną sumą podejść.
pierwsze widoki na szlaku z grzbietu Klinowate (po prawej grań Otargańców, w tle Wołowiec i Rohacz Ostry) 
na grzbiecie Klinowate
przed wejściem na Mały Baraniec 
...wyjątkowy sezon grzybowy ;-)
Dalsza cześć naszej dzisiejszej trasy wiedzie niezwykle wygodną murawą a oczom naszym ukazują się coraz to pyszniejsze widoki. Z większą więc ciekawością zmierzamy ku wznoszącej się przed nami zielonej kopule Małego Barańca (1949m n.p.m.), na której robimy przerwę - wszak mamy w nogach niemalże 3 godziny ostrego podejścia ;-) Nie da się opisać widoków, jakie możemy stąd podziwiać, zwłaszcza przy tej pogodzie. Imponująca jest Dolina Jamnicka z wspomnianymi Otargańcami i Raczkową Czubą, które wraz z Jarząbczym, Wołowcem i Rohaczami rozwijają się niczym bogato zdobiony wachlarz. Mnie jednak szczególnie przypadł do gustu rozległy widok na Liptów i Niżnie Tatry, otulone kołderką puchatych chmur. Czuje się tu niezwykłą przestrzeń i wolność.
przed wejściem na Mały Baraniec 
przed wejściem na Mały Baraniec 
Dolina Jamnicka z grzbietu przed Małym Barańcem (w tle od lewej: Rohacz Płaczliwy, Rohacz Ostry, Wołowiec, Łopata, Jarząbczy, Raczkowa Czuba z granią Otargańców) 
Mały Baraniec - widok na Liptów 
Mały Baraniec - widok na Liptów 
odpoczynek pod Małym Barańcem 
Grupa Krywania z Małego Barańca 
odpoczynek pod Małym Barańcem
Z Małego Barańca widoczny jest również cel naszej wycieczki - Baraniec. Odnosi się wrażenie, że dojście do niego to zaledwie 30 minut. Nic bardziej mylnego, zanim do niego dojdziemy musimy przejść jeszcze dwa garby - Klin i Szczerbawy - zajmuje to niewiele ponad godzinkę. Już spod kopuły Barańca widać, że coś wyjątkowego dzieje się na jego szczycie. Tu trzeba podkreślić, że na naszej trasie do Małego Barańca spotkaliśmy zaledwie jedną osobę. A na Barańcu aż wrze. Okazuje się, że dość spora grupa słowacka - mogło to być kilkadziesiąt osób - zorganizowała sobie spotkanie z cyklu "gdzie by tu się zabawić, wypić i w ogóle". Odpoczęliśmy więc chwilę pod szczytem, starając się odseparować od rozrywkowego towarzystwa, zrobiliśmy kilka zdjęć i zdecydowaliśmy się na zejście w stronę Smreka, gdzie zaplanowaliśmy dłuższy odpoczynek.
widok na górne piętro Jamnickiej Doliny 

przed atakiem szczytowym na Baraniec 
główna grań Tatr Zachodnich z Banówką, Hrubą Kopą, Trzema Kopami i Rohaczem Płaczliwym, widoczna również dalsza część szlaku na Smrek - widok spod Barańca 
główna grań Tatr Zachodnich z Trzema Kopami i Rohaczem Płaczliwym, Rohaczem Ostrym, Wołowcem i Łopatą - widok spod Barańca
główna grań Tatr Zachodnich z Rohaczem Ostrym, Wołowcem, Łopatą, Jarząbczym i Raczkową Czubą - widok spod Barańca 
Jarząbczy i Raczkowa Czuba z granią Otargańców, na drugim planie Bystra, w tle Tatry wysokie - widok spod Barańca 
widok z Barańca na Smrek i Rohacze
widok z Barańca na Tatry Wysokie, Bystrą i Raczkową Czubę 
widok z Barańca na Smrek i Rohacze 
zdobyczne - trzeci szczyt Tatr Zachodnich po Bystrej ( 2248) i Raczkowej Czubie (2194) 
Smrek z Barańca wygląda bardzo niepozornie i również ma się złudzenie, że to tylko chwila, która nas od niego dzieli. Nic też nie zapowiada mozolnego zejścia, a jest ono dość strome i kamieniste. Myślę, że podczas deszczu czy oblodzenia może tu być naprawdę niebezpiecznie. Mijamy Przełęcz Jamina i podchodzimy pod Smrek. Zmęczenie nóg ponad czterogodzinnym podejściem daje znać o sobie. Dodam, że naszemu przejściu graniowemu, właściwie od Małego Barańca towarzyszy chłodny silny wiatr, który na podejściach jest błogosławieństwem przy tym słońcu, ale momentami sprawia, że organizm szybko się wychładza. 
zejście z Barańca - wiało na grani potwornie...
Widok ze Smreka jest równie imponujący. Siadamy więc na grzbiecie w miarę osłoniętym od wiatru i popijając gorącą herbatą pieścimy swe oczy pięknymi panoramami. Wracamy do naszych wędrówek z zeszłego roku. Cała graniówka wtedy zdobyta jest widoczna jak na dłoni, wraz ze szlakiem Doliną Żarską na Banówkę. Zaskakuje nas również sylwetka Jarząbczego Wierchu, którego jedna ściana z tej perspektywy wygląda jak piramida ścięta z zegarmistrzowską precyzją. Widać również jak długie nas czeka zejście w głąb Doliny Jamnickej. 
widok ze Smreka na Dolinę Jamnicką 
szlak na Żarską Przełęcz i Rohacz Płaczliwy - widok ze Smreka
Przejście do Żarskiej Przełęczy zajmuje niespełna pół godziny. W górnych piętrach zarówno Doliny Jamnickiej jak i Żarskiej ukazują się małe stawki. Piętrzy się przed nami szlak na Rohacz Płaczliwy.
Stawki w Kotle Rohackim 
Żarska Przełęcz 
pod Żarską Przełęczą 
Nas czeka zejście zielonym szlakiem do Rohackiego Kotła i dalej w dół Doliną Jamnicką. Ten odcinek jest zjawiskowy. Kosodrzewiny tworzą przepiękne kobierce, jeden na zawieszonej ciekawie formacji utworzył coś, co przypomina dziwnego stwora zwróconego w stronę grani Otargańców. Można tu też zrobić sobie borówkową ucztę, których jest bez liku. Nie możemy nacieszyć oczu tym widokiem. Szybko jednak osiągamy krawędź kotła, skąd zaczyna się bardzo strome, około godzinne zejście w dół.
;-))
Górne piętro Doliny Jamnickej - Kocioł Rohacki 
Górne piętro Doliny Jamnickej - Kocioł Rohacki 
Jarząbczy Szczyt
Z poczuciem ulgi docieramy do wiaty, przy której jest połączenie szlaków, stąd bowiem szlak biegnie już dnem doliny. Dopiero z tego miejsca można podziwiać strome ściany grzbietu Barańca i Otragańców. Wg Nyki schodzą stąd największe w Karpatach lawiny. Rzeczywiście mijamy ogromne żleby, prezentujące ich niszczycielską moc. Po lewej stronie ukazuje się przepiękny wodospad. Powoli zbliżamy się do miejsca, skąd biorą początek szlaki do Dolin Jamnickiej i Raczkowej. Widok stromych ścian Oragańców wciąż przypomina mozolne wejście na grań sprzed dwóch lat.
Wodospad w Dolinie Jamnickiej 
Wylot Doliny Jamnickiej 
Wylot Doliny Jamnickiej - grzbiet Otargańców 
Do parkingu docieramy w 20 minut. Dla odmiany drogę powrotną planujemy przez Liptowski Mikulasz i Zuberec, gdzie zatrzymujemy się na gorący, późny obiad.

Wycieczkę tę dodaję do ulubionych. Jest to zdecydowanie jeden z najpiękniejszych szlaków, jakie dane mi było przejść w Tatrach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz