Otóż zainspirowana działalnością mojej Ulubionej Sąsiadki w temacie degustacji nalewkowych sama zapragnęłam podziałać w tym temacie ;-)) Zaczęłam od prostej w wykonaniu i przede wszystkim gotowej do prawie natychmiastowego spożycia porterówki. Przepis niby banalny ale wypracowanie takiego smaku aby był tym jedynym, wymaga z pewnością kilku podejść. Jestem świeżo po drugiej produkcji i wciąż mam niedosyt. Coś jest nie tak... a to za mało esencjonalna, a to znów za ostra w smaku. Następna będzie najpewniej mariażem czystego portera, wódki i spirytusu (poprzednie były tylko na spirytusie).
Kolejna nalewka to pigwówka z ubogiego, ale za to w stu procentach ekologicznego wysypu pigwy, rosnącej na działce rodziców. Baaardzo smaczna aczkolwiek w przyszłości zrezygnuję z tych kilku goździków, które zbytnio zdominowały smak. Wciąż jednak dojrzewa więc zobaczymy ;-)))
I wreszcie 44 - nalewka będąca kompozycją pomarańczowo-kawową. Ma dopiero trzecią dobę więc trudno coś o niej powiedzieć. Szczelnie zamknięta musi poczekać jeszcze jakiś czas. Już się do niej uśmiecham.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz