To był dwudniowy wypad w Tatry z myślą godnego zamknięcia tegorocznego sezonu. Wyjeżdżając w piątek późnym popołudniem trochę obawialiśmy się dojazdu do Zakopanego, zwłaszcza że rozpoczynał się długi weekend przed Dniem Wszystkich Świętych. O dziwo, przejazd miło nas zaskoczył, zajmując niewiele więcej niż półtorej godziny.
Plany na wycieczki ograniczyły nieco warunki pogodowe. Od paru dobrych dni w Tatrach a zwłaszcza w wyższych partiach leżały spore ilości śniegu. Odpadały więc bardziej zaawansowane wyjścia.
Na pierwszy dzień zaplanowaliśmy więc nieco sentymentalną wędrówkę na Halę Gąsienicową z przejściem przez Przełęcz Karb.
Na dzień dobry przywitała nas piękna, słoneczna pogoda. Mimo lekkiego mrozu ruszyliśmy ochoczo w kierunku przystanku busów aby zabrać się do Kuźnic. Nie przypomina to już przygód, jakie dane nam było przeżywać w późnych latach 80-tych, kiedy to z trudem udawało się zapakować do jeżdżącego z porażającą częstotliwością autobusu PKS. Często z tego powodu wybieraliśmy wariant pieszy i do Kuźnic maszerowaliśmy, wykorzystując napęd własnych silniczków ;-).
Tak więc start w Kuźnicach i przejście Doliną Jaworzynki. Baaardzo dawno temu tam byłam. A dolina o poranku wyglądała przepięknie. Trawa pobielona szronem, jesienna niemalże eteryczna mgła i cudowna feria kolorów na drzewach. No i to co niespotykane w sezonie – turystyczne pustki. Na szlaku mijamy zaledwie kilka osób.
|
Dolina Jaworzynki |
Odpoczywamy chwile na Przełęczy między Kopami aby ruszyć w kierunku Hali, która wyłania się stopniowo z całym otaczającym ją majestatycznym amfiteatrem. Uwielbiam ten widok. To bez wątpienia jedna z najpiękniejszych dolin w Tatrach.
Jest coraz cieplej, zachwyca piękne niebo, choć warunki fotograficzne należą do tzw. niełatwych – słońce prosto w twarz, nisko nad szczytami. Cieszę się jak dziecko znajomymi widokami, dzielimy tę radość z Piotrkiem, który jest tu po raz pierwszy.
|
Tuż przed dojściem do Przełęczy między Kopami |
|
na Przełęczy między Kopami |
|
na Przełęczy między Kopami |
|
Wyłania się otoczenie Hali Gąsienicowej |
|
Wyłania się otoczenie Hali Gąsienicowej |
|
Betlejemka |
|
otoczenie Hali Gąsienicowej |
Idziemy od razu w kierunku Czarnego Stawu. Tu na szlaku ani żywej duszy – niespotykane. Miejscami jest dość ślisko i trzeba bardzo uważać. Czarny Staw odkrywamy przed Piotrkiem tak jak przed laty odkrył je przede mną mój jeszcze wtedy nie mąż. Ostatnią morenę pokonywałam z przysłoniętymi oczami, po to aby zobaczyć to miejsce w całej okazałości, aby ogarnąć to wszystko jednym spojrzeniem i zapamiętać do końca życia.
Piotrek zachwycony.
Nad stawem odpoczywa kilka osób. Odpoczywamy więc i my. I znów jak kiedyś wzruszam się w tym miejscu, chłonę to całe piękno łapczywie.
|
dojście nad Czarny Staw Gąsienicowy |
|
Czarny Staw Gąsienicowy |
Chwilę później ruszamy dalej na szlak. Przełęcz Karb zdobywa się stromym podejściem w ciągu mniej więcej pół godziny. Nie mija 5 minut kiedy nad staw zaczynają wpełzać pierwsze niskie chmury. Nieco później ogarnia nas gęsta mgła i gdzie nie spojrzeć dookoła nie widać absolutnie nic. No cóż… to chyba koniec widoków – dobre i to co widzieliśmy do tej pory.
|
Czarny Staw Gąsienicowy ze szlaku na Przełęcz Karb |
|
na szlaku na Przełęcz Karb |
|
przed dojściem na Przełęcz Karb |
Na przełęczy mamy jednak szczęście bo powoli coś się zaczyna wyłaniać. Nad nami wznosi się stromo Kościelec, a nieco dalej góruje Świnica. Odsłania się również kocioł ze Stawami Gąsienicowymi.
Zjadamy tradycyjnie czekoladę i schodzimy w dół. Miejscami idziemy po kostki w śniegu a krajobraz wokół zmienia się niemalże z minuty na minutę. Przyznam szczerze, że ten odcinek, który zdobywałam już lata temu pamiętam bardzo słabo. Kojarzę go jednak doskonale z wycieczką na Kościelec, która odbyła się dzień po najbardziej mokrej wyprawie życia – wejściu na Świnicę.
|
Kościelec |
|
Stawy Gąsienicowe |
|
Stawy Gąsienicowe |
|
Stawy Gąsienicowe |
|
Nad Zielonym Stawem Gąsienicowym |
|
Nad Zielonym Stawem Gąsienicowym |
|
Zielona Dolina Gąsienicowa |
Niestety słońca już nie oglądamy tego dnia. Docieramy do schroniska Murowaniec, gdzie rozgrzewamy się gorącą kawą. Jeszcze tylko pamiątkowa pieczątka do książeczki GOT naszej pociechy i wracamy na szlak. Tak pięknie skąpany w porannym słońcu amfiteatr jest teraz całkowicie zasnuty gęstymi chmurami. Na grani Boczania – bo ten wariant wybraliśmy jako zejściowy - trochę wieje. Do Kuźnic docieramy lekko umordowani, zwłaszcza stromymi, mocno wyboistymi fragmentami na szlaku.
Przed dotarciem do naszego mieszkanka zaopatrujemy się jeszcze w przydrożnej cukierni w dodatkowe, słodkie kalorie ;-)
|
idzie nowe... czy lepsze? |
|
Na Przełęczy między Kopami w drodze przez Boczań |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz