Baraniec

Baraniec

wtorek, 26 lipca 2011

wracam jeszcze na Bystrą...

górne piętro Doliny Bystrej (kotły polodowcowe) - panorama 180°
Widok z Bystrej na Tatry Zachodnie - panorama 180°
Widok z Bystrej na Tatry Wysokie - panorama 180°
Widok z Błyszcza - panorama 360° (debiut ;-))))

niedziela, 24 lipca 2011

Pysznie było na Pysznej...

Pyszna – funkcjonująca jeszcze - głównie w Polsce - nazwa najwyższego szczytu w Tatrach Zachodnich (2248m n.p.m.), choć od połowy XIXw. pojawiały się już zapisy Bystra. Bez dwóch zdań obie te nazwy znajdują swoje uzasadnienie. Bystra – bo szczyt góruje nad stromą Doliną Bystrą, z jednym z najpiękniejszych potoków górskich jakie widzieliśmy w Tatrach, a Pyszna bo widoki ze szczytu niewątpliwie do pysznych należą. Z tymi polskimi nazwami słowackich dolin, szczytów itp. jest w ogóle dość zabawnie i odkąd chodzę po Tatrach zawsze mam w głowie pewien zamęt i nazw owych spamiętać nie mogę. Bo oto np. taka Dolina Wielkiej Zimnej Wody nosi polską nazwę Dolina Staroleśna (od nazwy szczytu jaki się nad nią wznosi), z kolei sąsiadująca z nią Dolina Zimnej Wody to słowacka Dolina Małej Zimnej wody. Galimatias...

Zacznę jednak od początku. Nie pamiętam chyba bardziej pogodowo przeanalizowanej wycieczki w góry. Ów planowany wyjazd w Tatry na Bystrą zrodził się niespełna miesiąc temu a podczas ostatniej wyprawy na Jagnięcy Szczyt nieśmiało myśleliśmy już o konkretnej dacie.
Niestety w ostatnim tygodniu pogoda załamała się totalnie i zdecydowanie bardziej przypominała październikową aurę. Było pochmurno, zimno a z nieba lały się strugi deszczu. Od poniedziałku śledziliśmy więc z niepokojem serwisy, które o dziwo wskazywały sobotę jako dzień z optymistycznym dla nas „oknem pogodowym”. Do samego końca z nadzieją patrzyliśmy na nie zmieniające się ikonki słoneczek, wyglądających zza chmurki i jedyne co burzyło spokój myśli to zapowiedzi ewentualnych lekkich opadów. Z lekkim powątpiewaniem czy pogoda nie okaże się jednym wielkim żartem zdecydowaliśmy się wieczorem na wczesnoporanną pobudkę i wyjazd. Co będzie to będzie. Oby wejść na szczyt suchą nogą i coś z niego zobaczyć;-).
Wyjazd jak zwykle bardzo, bardzo wcześnie - tym razem nawet ze sporym zapasem bo o 4.30. Na trasie wita nas budzące się słońce, nieśmiało wyglądające zza chmur. W okolicy Rabki od wschodu uderza piękne, ciepłe, rozproszone światło, a za Nowym Targiem podziwiamy cały łańcuch Tatr. Te najwyższe, skąpane są w promieniach słonecznych, bez grama chmurki nad nimi, a im dalej na zachód tym bardziej skłębione obłoki spowijają szczyty. Niesamowity widok. Mimo wygospodarowanego zapasu czasowego po drobnych przygodach na trasie ;-))), do Podbańskiej docieramy po siódmej i w kwadrans później startujemy na szlak. Plan zakłada pętlę, której start przewidywany jest w Dolinie Bystrej, a zejście ma się odbyć Doliną Kamienistą. Aby się jednak dostać pod wylot Doliny Bystrej trzeba zaliczyć godzinny spacer fragmentem Drogi nad łąkami. W tak piękną pogodę spacer ten jest samą przyjemnością i pozwala się lekko rozgrzać przed głównym podejściem. Odkrywamy jednak, że to co ewentualnie udałoby się nadrobić czasowo na płaskim odcinku, tracimy w kilku miejscach na poszukiwaniu szlaku i odbywa się to trochę na zasadzie „Ty pójdziesz górą a ja doliną i tym sposobem jakoś ten szlak znajdziemy”. Trzeba więc bardzo uważać i pilnować czerwonych znaków, których jest tu po prostu jest jak na lekarstwo. Docieramy jednak po ponad godzinie do wylotu Doliny Bystrej, skąd czeka nas jeszcze ponad 3.5 godzinne podejście na szczyt. Nad nami wciąż piękne, niemalże bezchmurne niebo – dokładnie takie, jak to wskazywały serwisy pogodowe. Trzymając się prognoz zakładamy, że ewentualne groźniejsze zachmurzenie może się pojawić około 11 czy 12. Pora więc wyciągnąć nogi i ruszyć pod górę.
Droga nad łąkami
Początkowo szlak wiedzie niezbyt stromo a po około 15 minutach otwiera się głęboki fragment doliny, z której dna słychać już szum Bystrego Potoku. Idziemy wciąż lasem dość wygodną ścieżką. Jest niezwykle malowniczo a to głównie za sprawą przepięknych kobierców utkanych z różnych gatunków mchów czy porostów. Niektóre porastają w całości zwalone drzewa czy wystające kamienie. W powietrzu unosi się wilgoć i zapach grzybów. Rzeczywiście, niemalże na każdym kroku natrafiamy na różne ich gatunki. Dość szybko dochodzimy do dość zarośniętej Polany Koszarzysko. Po naszej prawej stronie wartkim strumieniem płynie Potok Bystry. Jak się okazuje nie tylko jednym strumieniem ;-) Otóż ścieżką, którą podążamy również płynie potok a możliwości uniknięcia kontaktu z wodą są raczej zerowe. Przez około 20-30 minut idziemy więc zanurzając się mniej lub bardziej w wodzie. Widoki jakie się odsłaniają zaczynają nam jednak rekompensować te drobne niedogodności. Wzdłuż ścieżki kwitnie cała masa kwiatów a płynący wzdłuż szlaku Potok Bystry tworzy przepiękne kaskady. W tym miejscu dolina jest soczyście zielona i witalna. Drewniany mostek prowadzi nas na drugą stronę potoku i od tej pory idziemy mozolnie pod górę po jego prawej stronie.
Potok Bystry w dolnym piętrze Doliny Bystrej
Potok Bystry w środkowym piętrze Doliny Bystrej (w tle Niżnie Tatry)
Potok Bystry w środkowym piętrze dzikiej Doliny Bystrej
Przejście przez Potok Bystry - od tego momentu pniemy się w górę po jego prawej stronie
Wkrótce docieramy do spłaszczenia doliny, nad którą dominują po prawej stronie Bystra, Kobyła i Szerokie Upłazy, po lewej zaś Zadnia i Przednia Kopa oraz Jeżowa. Całość tworzy zamknięty amfiteatr z dwoma kotłami polodowcowymi, w których osadzonych jest kilka stawów. Tu odpoczywamy chwilę. Korzystając z wygrzanej słońcem, miękkiej łąki wykładam się na trawie i zachwycam się wszystkim dookoła. Właściwie w tym momencie patrząc na coraz bardziej zaciągające się niebo, łapię się na myślach, że nic by się nie stało, gdyby widoki ze szczytu były marne.
Odpoczynek w amfiteatrze górnego piętra Doliny Bystrej
Widok na Bystrą (po prawej stronie) z górnego piętra Doliny Bystrej
Ładujemy akumulatory aby zmierzyć się z ostatnim, godzinnym fragmentem szlaku wiodącym na szczyt. Strome podejście na grzbiet nie jest jednak wybitnie męczące a wysokość zdobywa się szybko.
Widok na szlak, który podchodzi do grzbietu z Bystrą
Z grani widok dodaje energii. Jest pochmurno i większość wierzchołków Tatr Wysokich jest pod grubą pierzyną chmur, podobnie zresztą z widokiem na Tatry Zachodnie. Nie odbiera to jednak ogromnej radości jaką ten widok oferuje. Jest piękne światło, które ślizga się po grzbietach i sprawia, że panorama jest bardziej dynamiczna. Mamy też pierwsze wyobrażenie szlaku zejściowego. Dolina Kamienista stanowi bardzo głęboką wąską czeluść, której dnem spływa widoczna z góry nitka Potoku Kamienistego.
Widok z grani na Dolinę Kamienistą
Widok z grani na Przełęcz Pyszniańską
Widok z grani na Małą Bystrą
Widok z grani na Bystrą
Widok z grani na na stawy pod Bystrą
Wracamy „na ziemię” i kontynuujemy podejście na szczyt. Jest lekko stromo ale szlak jest wyjątkowo wygodny. Z każdym krokiem narasta ciekawość i wreszcie zdobywamy wierzchołek.
Przed wejściem na szczyt Bystrej
Przed wejściem na szczyt Bystrej
Uwielbiam ten stan, bardzo ekstatyczny i na swój sposób intymny. Zawsze na szczycie się wzruszam i po prostu czuję się lepsza. Zapominam o całym wysiłku jaki wkładam w każdy krok, oddech aby ten szczyt zdobyć. I tak już od ponad 20 lat i zawsze tak samo intensywnie. Jak w słowach piosenki - kocham ten stan, dyskretne sam na sam (ze sobą i z moim mężem). Jestem szczęśliwa.
Na szczycie
A ze szczytu urzekający widok na skąpane w gęstych, prawie czarnych chmurach Tatry Wysokie - nieśmiało można dostrzec jedynie Świnicę i jej otoczenie. Reszta wierzchołków jest niewidoczna. Na pierwszym planie piętrzy się Kamienista, poniżej której przycupnięta jest Pyszna Przełęcz. Po zachodniej stronie rozciąga się zdobyta dwa lata temu grań Otargańców z Raczkową Czubą. Najbardziej jednak imponuje rozłożysty masyw Starorobociańskiego i odległy ale wyniosły grzbiet Barańca. W kierunku północnym roztaczają się piękne doliny: Kościeliska i Pyszna. Patrząc na południe można podziwiać z kolei doliny Bystrą i Kamienistą i uderzający jeżeli chodzi o różnicę poziomów, kontrast między nimi. Na szczycie spędzamy około 20min. Właściwe dopiero tu spotykamy innych turystów. Wcześniej na trasie w dolnej części Doliny Bystrej minęliśmy zaledwie dwie osoby a pod samym szczytem grupkę Anglików, co potwierdza, że szlak jest bardzo dziki i nie rozdeptany. Robimy zdjęcia i rozpoczynamy zejście.
Widok ze szczytu Przełęcz Pyszniańską
Widok ze szczytu na Kamienistą i Tatry Wysokie w chmurach
Widok ze szczytu na Starorobociański
My na szczycie
Parę minut później jesteśmy na Błyszczu - zworniku grani, skąd roztaczają się równie piękne widoki. Nieśmiało odsłaniają się niewidoczne jeszcze przed chwilą, niektóre z wierzchołków Tatr Wysokich. Niewykluczone, że zgodnie z prognozami padał tam deszcz. Zejście na Pyszną Przełęcz jest dość strome i czujne, zwłaszcza że na szlaku jest mnóstwo luźnych kamieni. Zostająca w tyle Bystra robi teraz niezbyt ładne wrażenie. Jakże inaczej prezentowała się od strony Doliny Bystrej, skąd wyglądała bardziej smukło i elegancko. Teraz tworzy rozłożystą kopę.
Widok z Błyszcza na grań Otargańców i Raczkową Czubę (po prawej)
Widok z Błyszcza Kamienistą i Tatry Wysokie w chmurach
Na szczycie Błyszcza
Widok spod Błyszcza na Tatry Wysokie i wyłaniający się Krywań (po prawej)
W drodze na Pyszniańską Przełęcz
Zachwyca nas natomiast górne piętro Doliny Kamienistej, przypominające wielką zieloną kopułę, w której zatopionych jest kilka niewielkich oczek wodnych. Zejście z przełęczy według tablic ma zająć około 3.30godz. (wg Nyki niecałe 3 godziny).
Widok z Pyszniańskiej Przełęczy na Dolinę Pyszną i Kościeliską
Widok z Pyszniańskiej Przełęczy na górne piętro DolinyKamienistej
Dolina Kamienista bynajmniej kamienistej nie przypomina. W górnej części jest dość szeroka, natomiast już po około 45 minutach od zejścia z przełęczy zwęża się a szlak biegnie podobnie jak w przypadku doliny Bystrej wzdłuż Potoku Kamienistego. Niektóre fragmenty są bardzo dzikie i zarośnięte, no i znów sporo wody na szlaku. Z obu grzbietów otaczających dolinę spływają potoki, z tego powodu wykonaliśmy niespotykaną chyba do tej pory ilość przeskoków i przejść przez liczne mniej lub bardziej głębokie nurty wody. W wielu miejscach potoki te łączą się, znajdując swoje ujście we wspomnianym już Potoku Kamienistym. Robi to niezwykłe wrażenie. Podobnie również jak w Dolinie Bystrej jest bardzo zielono, gęsto wręcz od roślin. Dobrze, że mamy długie spodnie bo często ścieżka ginie wręcz w tej bujnej roślinności. Zanim o 16.15 dotrzemy do Podbańskiej, w dolnej części doliny szukamy jeszcze szlaku. A więc udało nam się przejść całą pętlę bez zapowiadanych opadów.
Litwor
Kaskady potoków w Dolinie Kamienistej
Bujna roślinność w Dolinie Kamienistej
Buty jak zawsze.... ;-)
Odpoczywamy chwilę na parkingu, popijając kawę i wygrzewając pupy na ciepłym asfalcie.
odpoczynek przed wyjazdem
Zmęczeni bardzo ale z uczuciem wielkiej radochy wracamy do domu. W okolicy Smokowca o przednią szybę samochodu uderzają pierwsze tego dnia krople deszczu. Właściwie tuż przed wjazdem do Jurgowa wraca słońce i dalszą podróż odbywamy już na sucho.
I znów zostawiamy Tatry 

W radiowej trójce Anna Gacek podaje właśnie informacje, że Amy Winehouse nie żyje.

poniedziałek, 11 lipca 2011

wracam jeszcze na Jagnięcy Szczyt ;-)

panorama z Jagnięcego Szczytu na Tatry Wysokie (reszta na lewo od Kołowego Szczytu w chmurach)
panorama z Jagnięcego Szczytu na Tatry Bielskie


niedziela, 10 lipca 2011

Z cyklu - małe a cieszy...


Pojawiły się pierwsze owoce pomidorków koktajlowych na naszym tarasie... jeszcze zielone ale rokują ;-)

Cel - Jagnięcy Szczyt ;-)

Nic nie sprawia mi więcej radości w niedzielne przedpołudnie i wczesne popołudnie po sobotnim wypadzie w góry, jak praca nad zdjęciami i opis całej wycieczki. Siedzę więc od rana pełna pięknych wspomnień z wczorajszej eskapady na Jagnięcy Szczyt. Tu muszę zaznaczyć, że wierzchołek ten chciałam już zdobyć od dawna – jak dobrze policzyć to będzie z 19 lat – wciąż jednak jakoś się nie składało. Tym razem po solidnym przestudiowaniu przewodnika Nyki udało się zaplanować wycieczkę, tak aby spokojnie ją zrobić w ciągu jednego dnia, bez konieczności komplikowania sobie sytuacji powrotu do samochodu. W grę wchodziła zatem pętla albo wyjście i zejście tym samym szlakiem. Pierwotny plan działania zakładał wyjście z przystanku Biała Woda i przejście żółtym szlakiem do serca Doliny Zielonego Stawu, skąd szturmować mieliśmy Jagnięcy Szczyt. Powrót miał się odbyć szlakiem zielonym przez piękną ponoć Dolinę Rakuską. Zamknięcie trasy związane było z nadłożeniem jeszcze około 30 minut tzw. Zbójnickim Chodnikiem, po to aby na koniec znaleźć się przy samochodzie. Całość zgodnie z wyliczeniami Nyki – około 9 godzin. No nie udał się ten plan...
Ale zacznę od początku. Tradycyjnie sobotni poranek zaczął się dla nas bardzo wcześnie, bo około 3.50. Szybkie zmontowanie kanapek, spakowanie dobrze schłodzonych napojów, wypicie pospiesznie filiżanki kawy i wyjazd o 4.45. Przejazd „zakopianką” odbył się bardzo sprawnie – o tak wczesnej porze uniknęliśmy na szczęście blokad drogi w okolicach Rabki, które zaplanowane były na cały weekend przez pracowników tutejszego szpitala.
Wyjście na szlak. W tle Kieżmarski i Łomnica
Na parkingu montujemy się przed 7.00 i spokojnie, zgodnie z planem wychodzimy na szlak. Niebo jest cudownie błękitne, choć powietrze nie jest tak przejrzyste jak w zeszłym roku podczas wejścia na Banówkę. Ze względu na prognozy pogody, które wróżą nam jednak burze w drugiej połowie dnia, z góry zakładamy, że skracamy wycieczkę i wracamy tą samą trasą, oszczędzając na zejściu przynajmniej godzinę z zakładką. Żółty szlak do Doliny Zielonego Stawu jest niezwykle wygodny, szybki i idealny jeżeli ktoś spod schroniska planuje dłuższą trasę. Przez większość drogi idzie się szeroką drogą bitą, pnącą się niemalże na całym odcinku do góry ale na tyle spokojnie, że nie trzeba robić żadnych postojów. Po około 20 minutach docieramy do Białej Wody Kieżmarskiej, tworzącej momentami niezwykłe kaskady.
Biała Woda Kieżmarska
Nieco później wyłaniają się pierwsze szczyty. Po lewej stronie piętrzy się Rakuska Czuba, Mały Kieżmarski i Kieżmarski. Powietrze jest parne i mimo, że na niebie nie ma prawie żadnej chmurki nie mamy wątpliwości, że pogoda się zmieni. Idzie się wyśmienicie i nie wiedzieć kiedy oczom naszym nagle ukazuje się całe otoczenie Doliny Zielonego Stawu. Otoczenie warte każdej kropli potu, chyba jedna z piękniejszych dolin w Tatrach, zwłaszcza że nad stawem piętrzą się jedne z wyższych tatrzańskich szczytów.
Czarny Szczyt

od prawej Kołowy Szczyt, Czarny Szczyt i Durny Szczyt
Schronisko w Dolinie Zielonego Stawu
Z pewnym zapasem – bo ponad 20 minut w porównaniu z czasem podanym przez Nykę - docieramy do schroniska. Ten piękny, pomalowany na żółto budynek cudownie koresponduje z barwą stawu i bajecznym o tej porze dnia błękitem nieba. A kto ma wątpliwości skąd wzięła się nazwa stawu i doliny, o której mówię, niech spojrzy na zdjęcia. Szmaragdowa zieleń sprawia, że jest to jeden z piękniejszych stawów w Tatrach. Odpoczywamy chwilę i ruszamy dalej na szlak.
od prawej Czarny Szczyt i Durny Szczyt
Nad Zielonym Stawem - w tle Durny Szczyt
Przed nami około 2 godziny wspinaczki, bo do pokonania jest dokładnie 684m wysokości. Szlak od samego początku bezlitośnie pnie się stromo w górę - jak podaje Nyka trzeba przejść 250metrowy próg Doliny Jagnięcej. Po naprawdę spokojnym przemarszu do schroniska, na tym odcinku odczuwa się wyraźną różnicę. Podczas krótkich chwil łapania oddechu można delektować się widokiem imponujących ścian szczytów Małego Kieżmarskiego czy Łomnicy i zerkającego z dołu Zielonego Stawu. U podnóża ściany Łomnicy w Dolinie Miedzianej bieli się największy w Tatrach lodowczyk firnowy, któremu uroku dodają niewielkie, roztańczone, białe obłoczki.
Jastrzębia Turnia
Zielony Staw ze szlaku na Jagnięcy Szczyt
Dolny odcinek Doliny Jagnięcej
Widok na otoczenie Miedzianej Doliny - od prawej Durny Szczyt, Łomnica, grań Kieżmarskiego Szczytu
dojście do pierwszego progu Doliny Jagnięcej
Po około 45 minutach docieramy do podnóża pierwszej moreny. Oczom naszym ukazuje się Czerwony Staw. Dolina Jagnięca w tym piętrze jest kamienista, dzika i bardzo surowa. Po lewej stronie piętrzy się grań Koziej Turni, po prawej zaś sterczy niczym wysoko zawieszone gniazdo Jastrzębia Turnia. Chwila odpoczynku i rozpoczynamy kolejne nieco mniej męczące podejście na wyższe piętro, w którym leży Modry Stawek.
Czerwony Staw w Dolinie Jagnięcej
Na widniejącym w oddali płacie śniegu spostrzegamy kozice. Charakter doliny w tej części jest jeszcze bardziej surowy, gdzieniegdzie widać zalegające płaty śniegu, jeden dość spory jęzor przechodzimy na odcinku może 30 m.
Pierwsza napotkana kozica w Dolinie Jagnięcej
Drugie piętro w Dolinie Jagnięcej i odrobina zimy ;-))
Od tego miejsca rozpoczyna się mozolna wspinaczka pod Kołową Przełęcz. Na krótkim odcinku długości około 10m pokonujemy ubezpieczone łańcuchem zacięcie. Jeszcze kilkadziesiąt metrów i zdobywamy Kołową Przełęcz, która jest dość wąską szczerbiną, mogącą z trudem pomieścić trzy, cztery osoby. Od strony zejścia z Jagnięcego Szczytu trudno wręcz na nią trafić w poszarpanym łańcuchu grani. Widok jaki się stąd otwiera zapiera dech w piersiach. Oto w całej okazałości wyłania się panorama Tatr Wysokich, skąpana w przedpołudniowym słońcu. W dole od strony Doliny Kołowej widać niewielki Kołowy Staw.
Kołowa Przełęcz
Złapanie kilku oddechów i ruszamy dalej. Pokonujemy dość mozolny trawers graniowy, momentami wymagający sporej uwagi. Mimo pewnych trudności, idąc tą częścią zacienionego szlaku, odpoczywamy trochę od upałów, jakie towarzyszyły nam do tej pory. Po około 25 minutach zdobywamy Jagnięcy Szczyt (2229m n.p.m.). Widoki oszałamiające. Od zachodu wspomniane Tatry Wysokie z majaczącymi gdzieś w dali Tatrami Zachodnimi. Od strony północnej Tatry Bielskie, nad którymi pląsają radośnie kłębiaste obłoczki. Od południa sterczący dumnie Kołowy Szczyt, który co chwilę groźnie otaczają ciemne chmury. Pozostałe, te najbardziej imponujące szczyty Kieżmarskiego czy Łomnicy tworzą niezwykły dla oka spektakl, z chmurami w roli głównej. To co się tam dzieje nie wróży jednak nic dobrego. Na szczycie przynajmniej 10-15 minut jesteśmy sami. Pałaszujemy kanapki, dopieszczamy się czekoladą i podziwiamy widoki. Odwrót planujemy dokładnie w chwili kiedy na wierzchołek wchodzą kolejni turyści.
Widok z Jagnięcego Szczytu - po lewej Wysoka i Rysy, po prawej m.in. Granaty
Widok z Jagnięcego Szczytu na Kieżmarski i Łomnicę w chmurach
Widok z Jagnięcego Szczytu na Tatry Bielskie
Widok z Jagnięcego Szczytu - Chłopaki z Kołowym w tle
Moje zdobyczne ;-) - widok z Jagnięcego Szczytu - z Wysoką i Rysami w tle
Łomnica (po prawej), grań Wideł i Kieżmarski w chmurach (po lewej)
Nasza Trójka na szczycie
Widok z Jagnięcego Szczytu - z Kołowym Szczytem w tle
Widok z Jagnięcego Szczytu - zoom na Wysoką, Rysy i Mięgusze
Widok z Jagnięcego Szczytu na Jastrzębią Turnię
Widok z Jagnięcego Szczytu na Kieżmarski i Łomnicę
No i my na szczycie - widok z Jagnięcego Szczytu z Kołowym po lewej (w dali Wysoka i Rysy)
Dojście do ukrytej w grani Kołowej Przełęczy jest teraz dość szybkie. Tuż przed nią na naszych oczach w całkiem bliskiej odległości przechadza się grupa kozic.
Grań Jagnięcego Szczytu - przed wejściem w Kołową Przełęcz
Schodzimy do Doliny Jagnięcej – jeszcze w słońcu – choć od wschodu nadciągają niepokojące nas chmury. W górnej części doliny mijamy kolejne stado kozic, które właściwie nic sobie nie robią z naszego towarzystwa. Kilka z nich podczas zejścia maszerowało za nami szlakiem – jedną nawet udało mi się sfotografować z odległości zaledwie 3 m. Pokonujemy kolejne piętra doliny dziwiąc się trochę turystom, którzy o tej porze pną się dopiero do góry. Nie wierzę, że dotrą z powrotem do schroniska suchą nogą.
Jagnięcy Szczyt (po prawej) - widok z Przełęczy Kołowej
Kozice na szlaku ;-))
A w kotle pod Łomnicą nadal trwa niezwykły pokaz chmur, które w słońcu przebijającym się momentami, twarzą fantastyczne widowisko. Do schroniska docieramy około 13.30. Z rozkoszą odpoczywamy, popijając zimne piwo i wyciągając zmęczone nogi. No i cóż... robimy ostatnie zdjęcia, w tym tradycyjnie jedno z butami ;-)) - z małą zmianą – moje górskie trepy zostały zastąpione przez lekkie adidaski do biegania. Jak się okazało – zapomniałam, zapomniałam zabrać buty z domu. Coś takiego jeszcze mi się nie zdarzyło ;-))).
Schodzimy tym samym szlakiem. Około 20 minut przed dojściem do samochodu łapie nas niegroźna burza, trwająca może 10 minut.
Na parking dochodzimy przed 16. Rzucamy jeszcze okiem na zachmurzone szczyty, jakże nieprzyjaźnie teraz wyglądające w porównaniu z porannym widokiem.Wracamy do domu.
Kieżmarski Szczyt i Miedziana Dolinka z lodowczykiem firnowym ( w nieco innej scenerii niż rano)
nic dodać nic ująć ;-)) - nagroda ;-))
Nad Zielonym Stawem

No i są kolejne plany... Na lipiec, czy już może na wrzesień? Tym razem może wrócimy w Zachodnie - na Bystrą i Błyszcz. Mimo dotkliwych zakwasów, odczuwanych dziś na paręnaście godzin po zejściu z Jagnięcego, już nie mogę się doczekać kolejnych wrażeń.