Baraniec

Baraniec

poniedziałek, 28 marca 2011

DIXIT zainaugurowany


Minął wypełniony po brzegi weekend. Zamknęliśmy tym samym sezon narciarski, korzystając z działającego jeszcze ośrodka w Białce Tatrzańskiej. Warunki śniegowe co prawda nie porażały, nie mówiąc o aurze, ale udało się jeszcze trochę pojeździć i przede wszystkim aktywnie spędzić kilka godzin na świeżym powietrzu.
Wyjazd miał charakter integracyjny a reszta grupy dołączyła do nas w sobotę po południu. Korzystając z przebijajacych się przez grubą warstwę chmur promieni słonecznych, w ostatnie przed zmianą czasu popołudnie, wyszliśmy jeszcze na spacer w okolice zapory i zamku w Niedzicy.










A wieczorem? Zainaugurowaliśmy wreszcie DIXIT. Co za pyszna zabawa i ile śmiechu. Myślę, że to dobry początek do organizowania częstszych spotkań i zabawę w skojarzenia.




fot. Krzysiek






Niedziela natomiast dla odmiany przywitała nas pięknym słonecznym niebem z rysującym się znad dachów widokiem na najwyższe szczyty Tatr. Po rozegraniu jeszcze jednej partyjki gry i dość wczesnym obiedzie, zwinęliśmy się w kierunku Szczawnicy aby trochę przewentylować zmęczone długą nocą szare komórki. I powłóczyliśmy się tak dwugodzinnie wzdłuż mieniącego się w słońcu Dunajca. Miły weekend...

fot. Krzysiek

fot. Krzysiek

fot. Krzysiek

fot. Krzysiek





fot. Krzysiek


piątek, 25 marca 2011

Kraków 6.00 - 7.30



Poranny plener z nadzieją na ładne światło... Niestety cieszyłam się nim zaledwie 15 minut. Zmarzłam za to makabrycznie.
... A z prawie półtoragodzinnego biegania po okolicach Rynku udało się wybrać zaledwie parę zdjęć.









wtorek, 15 marca 2011

działo się, działo...

fot. Jerzy Sawicz
Minęły ponad dwa tygodnie od mojego ostatniego wpisu a tu tyle fajnych spraw się nazbierało ;-) Przede wszystkim - "uśmiechliwości ty nad poziomy wylatuj…" – obroniłam się, zamykając poniekąd pewien rozdział w moim naukowo-zawodowym życiu. To tak dodaje skrzydeł…
Dziś patrząc wstecz mogę przyznać, że cały ten etap był pasmem mega pozytywnych przeżyć i emocji, nawet biorąc pod uwagę ogromny stres jaki towarzyszył poszczególnym egzaminom czy samej obronie.
fot. Jerzy Sawicz

fot. Jerzy Sawicz


fot. Jerzy Sawicz



fot. Jerzy Sawicz
A w międzyczasie udało się zrealizować kilka sympatycznych plenerów. Pierwszy z nich poniekąd w ramach przygotowywania syna do konkursu wiedzy historycznej o Krakowie odbyliśmy w rejonie Nowej Huty a dokładnie w okolicach Krzesławic, gdzie znajduje się dworek Jana Matejki. Tyle lat mieszkam w Krakowie i wciąż mam poczucie, że tylu rzeczy jeszcze nie widziałam. Wspomniany dworek jest jedną z nich... Szkoda tylko, że światło nie dopisało… Będąc w tych okolicach podjechaliśmy jeszcze z Piotrkiem pod leżący nieopodal, znany nam już Kopiec Wandy. Stoi sobie przycupnięty tuż przy głównej drodze, prowadzącej z Krakowa do Sandomierza. Wystarczy zatrzymać samochód na poboczu i przejść jakieś 150m aby znaleźć się na jego szczycie. Niestety roztaczający się zeń widok nie jest tak urzekający jak z pozostałych bardziej znanych kopców ale warto tam pojechać aby po prostu być, zobaczyć...








Natomiast tuż po obronie korzystając z pięknej wiosennej pogody zorganizowaliśmy dwa spacery, jeden po centrum starej części Krakowa, drugi dnia następnego po okolicach Zakrzówka.









Zakrzówek nie jest już dla nas wielką atrakcją, zważywszy na fakt że bywamy tam od czasu do czasu, jednakże po raz pierwszy mieliśmy okazję oglądać zbiornik niemalże całkiem skuty lodem. Niesamowite wrażenie.