Ostatnie
godziny przed podróżą powrotną. Tą
samą autostradą co dnia poprzedniego, przemierzamy kolejne kilometry, tym razem do San
Gimignano, miasteczka, które słynie z urokliwego klimatu i którego
znakiem rozpoznawczym są strzeliste wieże, górujące pośród toskańskich winnic i rzędów cyprysów.
Jestem
tu kolejny raz i tak samo chłonę atmosferę miasta, bo właściwie
nic się tu nie zmieniło, począwszy od parkingu przy Porta San Giovanii - bramie wejściowej do miasta, na smaku lodów skończywszy.
To
kolejny przykład miejsca, które z powodzeniem można poznać w niespełna godzinę, my spędzamy tu około dwóch. Naszą
wycieczkę rozpoczynamy podążając Via San Giovanni, wzdłuż której
tętni handlowe życie tego miejsca. Wszędzie to pełno małych
sklepików, jak nie z ceramiką, to z wyrobami skórzanymi, czy
typowym dla tego rejonu winem Vernaccia.
Choć
historia San Gimignano nie jest tak odległa, jak ta leżącej w
zasięgu 30 km Voltery, to jednak warto się z nią zapoznać. Miasto, jak większość w tej okolicy, słynęło z rycerskich rodów,
pomiędzy którymi pełno było animozji i sporów, często
skutkujących lokalnymi wojnami. W waśnie te wciągnięty był nawet
papież. O ile za czasów podległości sieneńskiej miasto
przeżywało swój rozkwit – żyło w nim niemalże pięciokrotnie
więcej mieszkańców niż obecnie - na skutek wspomnianych walk
miasto zostało poddane wpływom florenckim, a od tego czasu
rozpoczęła się jego stopniowa degradacja, włącznie z przetrwaniem kilku epidemii czarnej ospy. To wszystko sprawiło, że San Gimignano
stało się prowincjonalną mieściną, co jednak miało swoje plusy,
bo dzięki temu zachowało swój średniowieczny charakter.
Wizytówką tego miasta są wieże, których do dnia
dzisiejszego zachowało się czternaście. Wybudowane między XII a
XVI w., z jednej strony stanowiły schronienie podczas toczących się
walk, z drugiej wyrażały wybujałe aspiracje ich właścicieli. Można sobie
wyobrazić jakie znaczenie miało miasto, jeśli w czasach
średniowiecza miało tych wież ponad siedemdziesiąt, dla porównania znacznie większa i bardziej rozwinięta Florencja - około trzystu. To właśnie wieże San Gimignano sprawiły, że miasto zyskało
również przydomek "średniowiecznego Manhattanu" lub "toskańskiego Manhattanu".
Ulica
San Giovanni prowadzi prosto na plac Piazza della Cisterna. Oczywiście
można w każdej chwili zboczyć nieco, podążając w stronę
świetnie zachowanych murów, jednakże naszym celem w pierwszej
kolejności są lodziarnie, słynące zresztą na cały świat.
Konkurujące ze sobą Gelateria Dondoli i dell’Olmo serwują
naprawdę świetne lody, a wybór konkretnego smaku przyprawia o zawrót głowy. Hitem i obowiązkową częścią
wizyty w lodziarni są lody o smaku tutejszego wina Vernaccia.
Poezja!
|
uliczka San Giovanni, ciągnąca się do Piazza della Cisterna, gdzie królują najlepsze lody na świecie |
Zaledwie kilka kroków dzieli nas od kolejnego głównego placu – Piazza Duomo, przy którego dłuższym boku wznosi się Ratusz, sąsiadujący z Katedrą di San Gimignano. Nieopodal warto też zajrzeć do kolegiaty Najświętszej Marii Panny, jak również do stojącego obok Palazzo Comunale z najwyższą w mieście wieżą - Torre Grossa.
|
"średniowieczny Manhattan" |
|
Piazza Duomo |
|
taka sytuacja! ;-) |
|
okolice Pallazo Comunale i Torre Grossa |
|
okolice Pallazo Comunale i Torre Grossa |
Szwendamy się niespiesznie wąskimi uliczkami, ubranymi w zieleń winobluszczu. Podczas powrotu w stronę Piazza della Cisterna w mieście wyczuwa się wyraźne poruszenie. Okazuje się, że tuż pod starą studnią rozpoczyna się spontaniczny, zagrany z wielkim przytupem, koncert orkiestry dętej. Robi się bardzo wesoło i zarazem świątecznie. Średniowieczne mury jakby chłonęły dźwięki współczesnej, popowo-rockowej muzyki, zagranej w nieco innych, nietypowych aranżacjach.
|
koncert orkiestry dętej na Piazza della Cisterna |
I
tak jak przed laty, prosto z placu schodzimy wąską, zacienioną
uliczką Via del Castello na drugą stronę miasta, skąd otwierają
się pyszne, rozległe widoki na okolicę. W drodze powrotnej
zatrzymujemy się jeszcze w jednej z winiarni na degustację
królującej tu Vernacci i zakupujemy rzecz jasna jakieś butelczyny.
Jest upalnie.
Niespełna 30-kilometrowy odcinek pomiędzy San Gimignano a Volterrą pokonujemy w godzinę, zatrzymując się kilkukrotnie, podziwiając przepiękną panoramę na rozciągające się wokół górzyste pustkowie. Uwielbiam takie miejsca, uderzające ogromem pofalowanej przestrzeni.
A Volterrę widać już z daleka, pomimo że miasto do wielkich nie należy. Jednak ulokowane na wysokim wzniesieniu, dominuje nad wszystkim dookoła.
|
okolice między San Gimignano a Volterrą |
Samochód zatrzymujemy na parkingu przy Viale Franco Porretti, skąd bardzo blisko jest do Piazza del Prori, usytuowanego pośrodku centro storico. Przy placu tym mieści się Palazzo del Priori, będący do dziś siedzibą magistratu, uznawany za najstarszy ratusz w Toskanii. Spacerując po mieście kierujemy się systemem ciasnych uliczek w stronę Teatro Romano, zaglądając po drodze do Palazzo Incontrii Viti. Teatr rzymski jest ulokowany pod murami po północnej stronie miasta. Do dziś latem odbywają się w nim przedstawienia i koncerty. Widok z góry jest zachwycający.
Miasto słynie nie tylko z bogatej przeszłości – jego początki datuje się na okres V i IV w p.n.e. i jest ono uznawane za jedno z najstarszych w Toskanii. Bogate zbiory wykopalisk z czasów etruskich, zarówno z miasta jak i okolic, można znaleźć Museo Etrusco Guarnacci. Volterra to również miasto alabastru, którego bogate złoża znajdują się nieopodal. Co ciekawe alabaster wykorzystywany był już w czasach etruskich - to z niego wykonywano urny, czy sarkofagi. Do dziś w Volterze działa szkoła artystyczna ze specjalnością rzeźby w alabastrze. Oczywiście w mieście nie może zabraknąć sklepików z pamiątkami, wykonanymi z tego minerału, począwszy od małych figurek zwierząt, po różnego rodzaju naczynia... np. moździerze ;-).
|
jedna z uliczek Volterry |
|
Volterra - miasto alabastru |
|
w Palazzo Incontri Viti |
|
Teatro Romano z murów miejskich |
|
podpatrzone ;-) - pracownia alabastrowa |
Spod teatru rzymskiego podążamy w stronę katedry i stojącego obok XIII- wiecznego baptysterium. Tuż za Piazza Martiri della Liberta znajduje się wspaniały punkt widokowy z rozległą panoramą na historyczną część miasta.
|
Baptysterium i fragment fasady katedry di Santa Maria Assunta |
|
punkt widokowy z fantastyczną panoramą na Volterrę |
Stąd też zaledwie kilka kroków dzieli nas od Porta all’Arco, okazałej bramy, której dolna część pamięta jeszcze czasy etrusków.
Ponieważ bardzo chcemy jeszcze zdążyć na plażę, z żalem opuszczamy miasto. Myślę, że to jedno z tych miejsc, w które muszę jeszcze wrócić.
|
Porta all'Arco |
|
przejście podziemne drodze do parkingu ;-) |
|
widok na Volterrę z drogi SR68 |
Mkniemy w upalne popołudnie, kierując się na południowy zachód. Wnętrze samochodu wypełnia pogodna, chilloutowa muzyka. Zanim dotrzemy do słynnej, najdłuższej we Włoszech alei cyprysowej, zatrzymujemy się jeszcze, zupełnie spontanicznie, w polecanej przez Małgosię miejscowości Bibbona, słynącej z malowniczo ulokowanej starej wieży. Przez pomyłkę udaje nam się to miejsce zobaczyć w dwóch różnych ujęciach (od strony Strade Provinciale della Camminata oraz od strony Via Vicinale Steccaia).
A zatrzymać się tu zdecydowanie warto – ze skrzyżowania Strade Provinciale della Camminata i Strade Vicinale del Poderino, na szczyt wzgórza, na którym wznosi się wieża można dotrzeć wygodną, polną ścieżką. Mamy wyjątkowe szczęście, bo stok o tej porze roku zdaje się płonąć czerwienią maków. W okolicy nie ma żywego ducha… gdzieś w oddali jakiś traktor kosząc trawę unosi tumany wysuszonej ziemi…
|
stara wieża w Bibbonie - widok od strony Strade Vicinale Steccaia |
|
stara wieża w Bibbonie - widok od strony skrzyżowania Strade Provinciale della Camminata z Strade Vicinale del Poderino |
Z Bibbony do Bolgheri jest zaledwie kilka kilometrów. Choć to późne popołudnie i miła aparatowi pora na fotografowanie, to jednak aleja nie przypomniana tej z zachwycających ujęć jakie znalazłam przed wyjazdem w internecie. Podejrzewam, że stoją za nimi rzesze maniaków fotograficznych, polujących na właściwe światło, na te smugi słoneczne ślizgające się na pofalowanej nawierzchni prześlicznej alei cyprysowej.
|
aleja cyprysowa w Bolgheri |
I wreszcie docieramy nad morze, planując zatrzymać się na chwilę w miejscowości Cecina, a konkretnie w części objętej rezerwatem przyrody. Z parkingu na plażę dochodzi się w kilka minut wygodną, leśną ścieżką. Spędzamy tu trochę czasu odpoczywając po całym dniu zwiedzania. Ludzi tu prawie nie ma, plaża jest piaszczysta… towarzyszy nam słońce, powoli zniżające się ku linii horyzontu. Zastanawiamy się czy szukać miejsca na kolację w tym rejonie, czy jechać już w stronę Fognano i tam coś zjeść.
|
plażowanie w Ceccina |
|
wrikszasana na piachu wcale prosta nie jest ;-) - dłoni zamknąć się nie dało ;-)))) |
Decydujemy
się na to drugie rozwiązanie i myślę, że był to strzał w
dziesiątkę. Ostatnią podczas naszego pobytu we Włoszech kolację,
jemy w lokalu o wdzięcznej nazwie Ristorante
il Fienile,
co w tłumaczeniu na polski oznacza stodołę ;-). Ceny tu może nieco
porażają, ale za to jakie smakołyki lądują na stole –
szczególnie polecam, w formie przystawki , zestaw lokalnych wędlin
toskańskich, smaku których się nigdy nie zapomni.
foto: K. Sobiecki z moim skromnym współudziałem