jedno z magicznych "okien widokowych" na szlaku |
Po
przynajmniej 10 latach wracamy do Małej Fatry, pięknego zakątka Słowacji,
słynącego z masywów, poprzecinanych głębokimi wąwozami, ze skalnych urwisk, czy progów,
z których spadają spektakularne wodospady. I choć było to tak dawno, doskonale
pamiętam wrażenia z wycieczki do Dolnych i Hornych Dierów, zejście do Stefanowej z Małego
Rozsutca, czy zdobycie wierzchołka najwyższego szczytu tych gór –
Wielkiego Krywania.
Mała
Fatra zbudowana jest ze skał wapiennych i dolomitowych i pewnie dlatego przypomina
nieco Tatry Zachodnie.
Tym razem postanowiliśmy odwiedzić skalne wieże,
piętrzące się po prawej stronie drogi wzdłuż Doliny Vratna. Nie jest to długa wycieczka. Co prawda według
znaków całość można zamknąć w niespełna cztery godziny, nam jednak zajmuje to grubo
powyżej czterech. Trudno jednak gnać przed siebie, nie uwzględniając krótkich
odpoczynków na złapanie oddechu, podziwianie widoków, czy po prostu fotografowanie.
Jeśli ktoś nie lubi stromych zejść, to zdecydowanie polecam wyruszyć na szlak z
parkingu, znajdującego się tuż za wlotem Doliny Vratnej (Tiesnavy). Jest to punkt startowy
dla dwóch wycieczek. Idąc szlakiem niebieskim ku górze w prawo, rozpoczyna się mozolną wspinaczkę na Sokolie, czyli wspomniany masyw, ciągnący się na długości
ponad czterech kilometrów. Lewą stroną natomiast wiedzie, jak w lustrzanym
odbiciu, zielony szlak na Boboty.
Cóż… nie wdając się w szczegóły, początek naszego
niebieskiego szlaku jest stromy, bardzo stromy. Szybko jednak zdobywa się wysokość,
a cały trud podejścia rekompensują „okna widokowe”, z których można podziwiać przepiękną
Dolinę Vratną i otaczający ją grzbiet, w którym dominuje szczyt Wielkiego
Krywania. To jednak nie wszystko, bo właściwie już po kwadransie z przepaścistych,
głębokich zachyłków, wyrastają co krok strzeliste wieże skalne. Ciekawy jest
fragment przejścia półtunelem skalnym, tworzącym nad głową, na odcinku kilkudziesięciu
metrów, swoisty okap.
Większa część tego odcinka to mocno ubite
gliniasto-żwirowe podłoże, dodatkowo wzmocnione metalowymi stopniami. Podejrzewam, że
takie rozwiązanie „ratuje życie” wielu schodzącym tym szlakiem w deszczowy
dzień.
pierwsze widoki na Dolinę Vratną z niebieskiego szlaku na Male Noclahy |
skalne półtunele na szlaku |
W niespełna 1,5 godziny docieramy do miejsca Małe Noclahy.
Jak często można spotkać na górskich drogowskazach informację o wysokości równej 1000 m n.p.m? Tu właśnie mamy taką okazję ;-).
Stąd na Sokolie prowadzi już żółty szlak. I choć wciąż towarzyszą nam otwierające się co jakiś czas widoki, to gros szlaku pokonuje się idąc przez las, trawersując po obu stronach główny grzbiet. Jest magicznie, tym bardziej, że gdzieniegdzie widać już przebłyski nadchodzącej jesieni.
Stąd też pięknie się prezentują piętrzące się sylwetki Rozsutców i przycupnięta pod nim wioska Stefanowa. Jedno z takich "okien widokowych" rezerwujemy na kilkanaście minut dla siebie. Słuchając wiatru szumiącego w liściach, pałaszujemy drugie śniadanie.
są i drobne ekspozycje ;-) |
grzebień Sokolie |
nieuchronnie zbliża się jesień... |
Wciąż pniemy się ku górze, choć nie jest już tak stromo jak na początku szlaku. Nie wiedzieć kiedy, osiągamy najwyższy szczyt grzebienia Sokolie. Nad pasmem Wielkiego Krywania kłębią się burzowe, ciemne chmury, zwiastujące nadciągającą zmianę pogody. Dalsza część szlaku odsłania przed nami Małą Vatrę jakiej jeszcze nie znamy – Wielką Branicę - grzbiet za grzbietem, dolina za doliną … jakby końca nie było widać…
Sokolie |
wyjątkowy taras skalny z widokiem na Wielką Branicę |
Na Przełęcz Przysłup schodzi się w błyskawicznym tempie. Żółty szlak poprowadzony jest przez nieco rzadszy las, w dole głębokie jary. Żałuję, że zaczyna nieśmiało kapać z nieba, bo pod przełęczą warto usiąść na chwilę, utrwalić panoramę z sylwetkami Rozsutców.
Mamy jednak szczęście, bo mżawka szybko ustępuje. To ważne, przed nami bowiem nieco mniej strome ale gliniaste, niezabezpieczone żadnymi stopniami zejście – suche jeszcze i bezpieczne.
Niebieski szlak schodzący z przełęczy prowadzi nas pod Stary Dwór. W ostatnich latach miejsce to bardzo się zmieniło, wybudowano tu bardzo dużo domów, pensjonatów. Trudno się dziwić, tuż obok, po obu stronach doliny, rozciągają się trasy narciarskie.
Przełęcz Przysłup, stąd już około półgodzinne zejście do drogi |
Ostatni fragment do samochodu pokonujemy w niespełna 15 minut, idąc asfaltową drogą. Na chwilę znów wygląda słońce, oblekając skalny wlot do Doliny Vratnej, ciepłym popołudniowym światłem.
ku Terchowej |
Wlot Doliny Vratnej z sylwetką klęczącego mnicha ;-) |
Okolice Terchowej, to oprócz walorów przyrodniczych i krajobrazowych, także okazja do zrobienia zakupów serowych. Pełno tu straganów, maleńkich sklepików, gdzie można kupić bryndzę, wędzone sery. Trudno nie skorzystać. A na obiad ? Wybór jest oczywisty – miejscowy przysmak, bryndzowe halusky – takie gnocchi inaczej ;-).